niedziela, 16 lutego 2025


O przyczynach konfliktu w środowisku sędziowskim - polemika z artykułem sędziego Eryka Dąbrowskiego opublikowanym w Tygodniku Prawników Rzeczpospolitej z 12 lutego 2025 r.

Prawie 30 lat doświadczenia w pracy sędziego nauczyło mnie, że na każdy problem należy patrzeć całościowo, a skupianie się na wyrwanych z kontekstu szczegółach nigdy nie sprawdza się. Wywody sędziego Eryka Dąbrowskiego na temat przyczyn i skutków konfliktu w środowisku sędziowskim odczytuję jako bardzo nieudolną próbę usprawiedliwienia ex post dlaczego, aż dwukrotnie zdecydował się przyjąć awans na wniosek niekonstytucyjnego organu. Są nadto łudząco podobne do argumentów podawanych od 2017 roku przez polityków jako wyjaśnienie kontrowersyjnych zmian.

Ale po kolei, punktem wyjścia rozważań sędziego Dąbrowskiego jest interpretacja art. 187 Konstytucji co do wyboru sędziowskich członków KRS. Rzeczywiście przepis ten opisuje z jakich sądów wybierać, a nie kto ma to robić. Bezwzględnie nie oznacza to jednak pełnej dowolności rozwiązań ustawowych. W wypadku gdy nie ma bowiem jasnej wykładni literalnej, zawsze trzeba sięgnąć po inne rodzaje wykładni. W omawianym zaś przypadku wykładnia systemowa, celowościowa i historyczna są zgodne. Sędziowie muszą mieć zagwarantowany REALNY WPŁYW na to kto ich w Krajowej Radzie Sądownictwa reprezentuje. Bez tego realnego wpływu, równowaga i wzajemna kontrola władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej przestaje mieć rację bytu.

Nie jest też prawdą, że w innych państwach UE są identyczne rozwiązania, których nikt nie krytykuje. Autor artykułu pisząc o  podwójnych standardach i myśleniu postkolonialnym nie wskazuje zresztą konkretnych przykładów, a powtarzając argumenty polityków, zapomniał, że nie wystarczy porównać ostatnie etapy procedury wyboru, ale trzeba ocenić demokratyczność całości procesu. Czymś zupełnie innym jest wybór sędziów dokonany przez polityków z kandydatów, którzy zebrali zaledwie 25 podpisów kolegów, a czym innym wybór z 2 czy 3 kandydatów wyłonionych w wyborach powszechnych przez wszystkich sędziów.

Kolejne lekko sarkastyczne uproszczenie autora artykułu - sędzia wybrany w upolitycznionej procedurze wcale nie musi charakteryzować się brakiem niezawisłości, a po zmianie władzy nawet jest bardziej niezależny niż adwersarze, bo z nową władzą mu przecież nie po drodze.

Szersze spojrzenie na problem podpowiada jednak, że brak niezawisłości to nie powiązanie z jedną czy drugą, konkretną opcją polityczną, ale pewien stan umysłu, gdy sędzia chce spełniać oczekiwania każdej władzy, niezależnie czy akurat za jej czasów został powołany na swój urząd.

Przestrzegam też przed wyprowadzaniem wniosku o powiązaniach sędziów z partiami politycznymi tylko i wyłącznie na podstawie uznawania takich samych definicji praworządności i trójpodziału władzy.

W sprawie znaczenia tych dwóch pojęć – praworządność i trójpodział władzy -  w latach 2017-2018, środowisko sędziowskie było zresztą w przeważającej większości zgodne - zmiana ustawy o KRS i w pierwszej wersji z lipca 2017 i w ostatecznie uchwalonej z grudnia 2017, która odbierała sędziom realny wpływ na kształt KRS jest sprzeczna z ustaloną w Konstytucji i traktatach europejskich zasadą podziału i równowagi władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Tym bardziej, że na zawłaszczeniu KRS nie poprzestano. Większość rządząca posunęła się dalej, tworząc swoje Izby Sądu Najwyższego oraz odbierając samorządowi sędziowskiemu wpływ na wybór prezesa sądu, sądownictwo dyscyplinarne, udział w Kolegium czy nawet prawo tylko opiniowania kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie.

Nie przypominam sobie, aby w tamtym czasie na zgromadzeniach naszego samorządu czy nawet w prywatnych rozmowach ktoś z sędziów bronił działania ówczesnej władzy. Przyznaję, że nie wszyscy głośno protestowali. Wtedy byłam jednak przekonana, że różnimy się nie tyle w ocenie tego co się dzieje, ale jak się wobec takiej sytuacji zachować.

Z przykrością patrzyłam też jak początkowe oburzenie powoli wygasa i przeradza się w chęć dostosowania, a wbrew jednoznacznym i w zasadzie jednogłośnym apelom zgromadzeń i stowarzyszeń, wielu sędziów nie tylko nie powstrzymuje się od kandydowania przed neoKRS, ale wręcz wykorzystuje łatwą i szybką ścieżkę awansowania do sądu wyższej instancji.

Dzisiaj, gdy temat nieważności i weryfikacji tych powołań powraca, nagle okazuje się, że nie było żadnego zamachu na praworządność, procedury nominacyjne były uczciwe i konkurencyjne, a Konstytucja gwarantuje wszystkim sędziom, bez względu na sposób powołania, nieusuwalność z zajmowanych stanowisk i prawo do indywidualnych postępowań przed sądem.

Jak pisałam na wstępie, nie można jednak patrzeć na problem punktowo. Trzeba pamiętać w jakich okolicznościach sędziowie ci uzyskali swoje powołania. To właśnie dlatego nazywa się ich dzisiaj sędziami ustanowionymi na podstawie ustawy, a nie na podstawie Konstytucji.

To prawda, że  każda weryfikacja sędziów jest groźna, bo kolejna władza może łatwo uznać, że konkursy ogłoszone przed KRS powołaną na podstawie ustawy, która zostanie uchwalona w 2025  roku także są wadliwe, a sędziów w nich startujących wybrano na zajęte miejsca. Mimo tego zagrożenia nie możemy  tracić z pola widzenia, że to co zrobimy teraz na lata zdefiniuje kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli zalegalizujemy oportunizm, stanie się on fundamentem, na którym będą budować swoje postawy przyszłe pokolenia sędziów. Już dzisiaj widzę brak autorytetu sądów wyższych instancji, brak narad, wymiany poglądów, uczenia się młodszych od starszych.

To zrozumiałe, że sędziowie awansowani w wyniku konkursów przed tzw. neoKRS czują się zagrożeni. Od dłuższego czasu widać też jak szykują się do obrony stanowisk, które uważają za słusznie im przynależne, zaś żądania weryfikacji odbierają jako czysty rewanżyzm. Do tego obawiają się, że w ewentualnym nowym konkursie nie będą oceniane ich dokonania merytoryczne, ale charakter, który skazili startując w niekonstytucyjnej procedurze. Dlatego powtórzenie konkursu to w ich percepcji pewna przegrana i degradacja.

Z kolei starzy sędziowie, gdy słyszą o indywidualnym podejściu do każdego konkursu widzą ciągnące się latami procedury i faktyczne zaakceptowanie istniejącego status quo. Do tego mają silne poczucie nieuczciwości konkursów, w których nie chcieli startować nie z braku doświadczenia, kompetencji czy chęci rozwoju zawodowego, ale z poczucia przyzwoitości.

Dlatego nie mam wątpliwości, że KONKURSY MUSZĄ BYĆ POWTÓRZONE. Rozumiem jednak, że  powtarzanie konkursów z udziałem neosędziów ma sens tylko wtedy, gdy w nowym konkursie będą mogli liczyć na merytoryczną ocenę swojej pracy, a nie tylko na dyskwalifikację za samo bycie "neo". Uważam, że tylko takie ukształtowanie nowych konkursów pozwoli oddzielić karierowiczów od osób, których praca jest bez zastrzeżeń a awans niekontrowersyjny.

Jednak po drugiej stronie też musi pojawić się refleksja. Sformułowanie o czynnym żalu rzeczywiście było niezręczne, ale idea słuszna. Sędzia, który chce potwierdzić swoje kompetencje merytoryczne do awansu w nowym konkursie, powinien rozumieć dlaczego poprzedni konkurs, który wygrał jest powtarzany. Jeżeli uważa - jak sędzia Dąbrowski - że wszystko było w porządku, rzeczywiście nie powinien do nowego konkursu przystępować, tylko walczyć w Strasburgu o zadośćuczynienie za niesłuszne, jego zdaniem, pozbawienie urzędu.

Na koniec gorący apel do tych, którzy po wyborach prezydenckich będą decydować czy dokonywać weryfikacji sędziów powołanych na podstawie wniosków neoKRS i jaki będzie ostateczny kształt tej weryfikacji.

Nie ma i nie będzie na stole rozwiązania, które zadowoli wszystkich. Jednak  tak samo jest przy orzekaniu, wszystkich zadowolić się nie da, ale coś zdecydować trzeba, bo przeciąganie procesu na lata nie zadowoli nikogo. Zaś w wymiarze sprawiedliwości poza problemem neosędziów jest naprawdę bardzo wiele do naprawienia.

 

Ewa Maciejewska

Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

 

poniedziałek, 21 listopada 2022

 

Informuję, że z dniem 1 grudnia 2022 r. dobiega końca moja kadencja Zastępcy Przewodniczącej  I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Łodzi. 

Po trzech tygodniach zwłoki, 21 listopada 2022 r., Prezes Sądu powołał na nową Przewodniczącą mojego wydziału sędzię Barbarę Krysztofiak - sędziego z bardzo dużym stażem pracy i świetnymi wynikami orzeczniczymi, która jednak nigdy wcześniej nie angażowała się  ani w sprawy wydziału, ani w sprawy praworządności.

Przyznaję, że pomimo negatywnej oceny postawy obecnego kierownictwa sądu  byłam gotowa objąć funkcję Przewodniczącej Wydziału, bo czułam się odpowiedzialna za wydział, w którym orzekam od 12 lat, a od 8 lat byłam Zastępcą Przewodniczącej, która z dniem 1 listopada 2022 r. przeszła w stan spoczynku. 

Otrzymałam też wyraźny sygnał od sędziów i pracowników wydziału, że tego właśnie oczekują. Głęboko wierzę, że bez względu na okoliczności zewnętrzne trzeba robić swoje, a praca całego wydziału to więcej niż praca w pojedynczym referacie sędziego. Chciałam też podjąć próbę realizacji  w mikroskali jednego wydziału swojego marzenia o nowoczesnym, otwartym na nowe technologie oraz przyjaznym dla pracowników i interesantów  wymiarze sprawiedliwości.

Od początku byłam jednak przygotowana, że mój zdecydowany sprzeciw i jasno deklarowane poglądy wobec upolitycznienia sądów i represjonowania sędziów oraz  konkursów przed neoKRS są  bardzo poważną przeszkodą do powierzenia mi misji kierowania I Wydziałem Cywilnym.

Tak też się stało. Deklaruję, że dalej zarówno na sali rozpraw jak i poza nią będę walczyć o wartości, w które wierzę i dalej zawsze będę zabierać głos, jeżeli w mojej ocenie, będzie tego wymagało dobro mojego wydziału, mojego sądu lub całego sądownictwa.

Głęboko wierzę, że choć w krótkiej perspektywie to się często nie opłaca, w dłuższej zawsze warto.

Z całego serca dziękuję wszystkim w I Wydziale Cywilnym, z którymi jako Zastępca Przewodniczącej miałam przez ostatnie 8 lat  przyjemność współpracować oraz wszystkich, którzy mnie wspierali i publicznie wyrazili pozytywną ocenę mojej pracy.

Życzę nam wszystkim siły i wytrwałości, a wymiarowi sprawiedliwości w Polsce, aby jak najszybciej wrócił na drogę praworządności.

 

Ewa Maciejewska

sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi


czwartek, 22 kwietnia 2021

Adam Roch - krok w tył?


 Czy Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej przestraszył się, stał się niezależny czy wykonał zadanie? Moje, jeszcze gorące, przemyślenia po wczorajszym rozstrzygnięciu.

Przyznam, że zaskoczyła mnie odmowa zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie sędziego Igora Tuleyi do prokuratury. Wydawało mi się oczywiste, że skoro wyroki sądów wiążą inne sądy, to orzeczenia niby sądów wiążą inne niby sądy. Założyłam, że dwa razy (w różnych postępowaniach) nie rozstrzyga się tej samej kwestii. Więc skoro, zdaniem Izby Dyscyplinarnej, prawomocnie uchyliła immunitet sędziego Igora Tuleyi, nie powinna  drugi raz rozważać, czy zostało uprawdopodobnione, że popełnił przestępstwo, a tylko czy faktycznie uchyla się od stawiennictwa w prokuraturze. Z tego punktu widzenia wczorajsze rozstrzygnięcie powinno być oczywiste: zatrzymać i doprowadzić.

Stało się jednak inaczej. Jakoś nie widzę tu jednak wybicia się niby sędziego na niezależność, raczej strach przed jednoosobową odpowiedzialnością, albo polityczny plan rządzących, by (jeszcze) nie iść na całość, bo Unia patrzy, bo sprawa jest bardzo nagłośniona, bo na razie wystarczy, że Igor jest odsunięty od orzekania, bo protestujący kiedyś się zmęczą.

Dla Igora Tuleyi ta decyzja jest na pewno doraźnie dobra. Przez jakiś czas może spać spokojnie, choć nadal nie może orzekać, a dalsza jego przyszłość jest cały czas niepewna.

Co do Pana Rocha nie ufam w piękne słowa o wolności i jawności jako najwyższych wartościach, które mu przyświecały. Orzeczenie i jego uzasadnienie ustne były z góry przygotowane. Same ustne motywy były przeteoretyzowane i niezbyt zrozumiałe, nawet dla prawników. Było dużo okrągłych formułek, podstaw prawnych i cytatów ze źródeł prawa oraz mądrych opracowań doktryny, ale  mało odniesień do stanu faktycznego konkretnej rozpoznawanej sprawy. Przynajmniej w tej części, którą transmitowała TVN, nie usłyszałam jak decyzja Pana Rocha ma się do wcześniejszej decyzji jego trzech kolegów o uchyleniu sędziemu Igorowi Tuleyi immunitetu. Dopiero obrońcy mówili, że (jak się domyślam pod koniec) zasugerował, aby prokurator rozważył umorzenie postępowania.

Z praktycznego punktu widzenia, jeżeli prokurator nie zmieni zdania w sprawie ścigania sędziego, sytuacja jest patowa. Igor Tuleya  jest odsunięty od orzekania, bo jeden skład Izby Dyscyplinarnej uchylił mu immunitet, ale nie można mu postawić zarzutów i postawić przed sądem, bo inny skład (na razie nieprawomocnie) uznał, że nie uprawdopodobniono, że popełnił przestępstwo. Czyli sędzia, jeżeli nie chce być wiecznie zawieszony, musi stawić się dobrowolnie i wysłuchać zarzutów, bo bez tego nie ruszy proces, który jest jedyną szansą na oczyszczenie z zarzutów.

Do tego sympatycy sędziego są pogubieni i nie wiedzą czy wygrali czy przegrali. Izba Dyscyplinarna wyszła na lepszą niż się spodziewano, a Unia Europejska została choć trochę uspokojona w sprawie praworządności w Polsce.

Na gorąco, stawiam zatem tezę, że taki był odgórny plan - chwilowo zrobić krok w tył i namieszać wszystkim w głowach. 

Hipoteza druga - kalkulacja: "Moje orzeczenie jako I instancji niczego nie przesądza. Mogę więc sobie pozwolić na niezależność, a w przyszłości, gdy będą nas rozliczać, może mi się przydać".


Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

 

środa, 21 kwietnia 2021

21 kwietnia 2021 r. - łódzkie akcenty wsparcia dla Igora Tuleyi

Dzisiaj przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, która jest zawieszona przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odbywa się posiedzenie w sprawie zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do prokuratury sędziego Igora Tuleyi.

Murem za Igorem stoją obywatele, sędziowie i prawnicy z całej Polski. 


Przed Sądem Najwyższym wystąpiła sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek 


"Jestem sędzią z dość długim stażem i zawsze z dumą zakładam togę i orła przed każdą z rozpraw, bo wiem, że sędziowie powołani zostali do tego aby bronić słabszych, aby stać na straży prawa. Nie wiadomo co robiłaby władza – sędzia nigdy nie może się ugiąć – zawsze powinien bronić najważniejszych wartości., bo za tymi wartościami stoją obywatele. Bez obywateli my, sędziowie, bylibyśmy ułomni w swym proteście. Dlatego chciałabym z tego miejsca podziękować wam wszystkim za to, że przez te 5 lat stoicie za nami murem, nie poddajecie się. To nas mobilizuje do dalszej walki, do mówienia głośno, że na skutek siły bezprawnie nie stanie się prawem. Pamiętamy o tym, szczególnie w tym dniu, stojąc przed świątynią sprawiedliwości, przed sądem Najwyższym, gdzie zasiadają osoby, które tam zasiąść nie powinny. To te osoby będą wydawać wobec jednego z nas – Sędziego Igora Tuleyi. On jest pierwszy, ale może nie być ostatni. Maszyna bezprawia się rozpędza. Dlatego wasze wsparcie jest dla nas tym bardziej potrzebne".

Do obrońców Igora dołączył
łódzki adwokat Bartosz Tiutiunik
wiceprezes NRA


Nie mogło też zabraknąć reprezentacji obywateli z naszego miasta


A w samej Łodzi, w Sądzie Okręgowym sędzia Igor Tuleya otrzymał symboliczne wsparcie podczas odbywających się rozpraw










Sędzia Ewa Maciejewska - dzień sesyjny w składzie z ławnikami.

Murem za Igorem!




niedziela, 4 kwietnia 2021

Życzymy wszystkim zdrowych, pogodnych, bogatych w radość i nadzieję Świąt


Wierzącym i  i niewierzącym, w tę trudną Wielkanoc 2021 roku ŻYCZYMY dużo zdrowia, odpoczynku, spokoju, miłości i nadziei, że minie zły czas pandemii i dewastacji wymiaru sprawiedliwości. 

Życzymy też Wam i sobie siły oraz wytrwałości, aby:

To co było złe - wykorzenić.

Tam gdzie były uchybienia - wyciągnąć wnioski.

To co zostało zniszczone - odbudować.

To czego nie można  zapomnieć - rozliczyć.

To co można poprawić - zreformować.

To co konieczne - zbudować od nowa.


- Sędziowie Łódzcy



czwartek, 25 marca 2021

„Sędziowie pokoju” – głos praktyka pełen niepokoju.



Ostatnio zrobiło się znowu w przestrzeni medialnej głośno o pomyśle rozszerzenia wymiaru sprawiedliwości o „Sędziów pokoju”. Hasło nie jest nowe i czasem pojawia się, głównie w dyskusjach publicystycznych. Teraz jednak Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawia już gotowe założenia, a w pałacu prezydenckim odbywają się rozmowy z niektórymi politykami na ten temat. Na ile sprawa ta jest jedynie „wrzutką” pozwalającą niektórym politykom przypomnieć się swojemu elektoratowi i odwrócić uwagę od spraw bieżących, a na ile przymiarką do konkretnych działań, to oczywiście czas pokaże. Uznałem jednak, że pora zadać kilka pytań, które rodzą się sędziemu z wieloletnim stażem pracy. Nie pretenduję oczywiście do wyczerpującej analizy tematu, ani nawet do pogłębionej refleksji prawnej. Na dziś brak jest jeszcze jakiejkolwiek bazy normatywnej do takiej dyskusji. Chcę jednak uświadomić nam wszystkim – także tym, którzy mają pozytywne konotacje z hasłem „Sędziowie pokoju”, a sam się do nich zaliczam – jakie rodzą się problemy i wątpliwości.

Sędziowie pokoju pochodzić mają z wyborów powszechnych, organizowanych przy okazji wyborów samorządowych. Tu rodzą się pierwsze wątpliwości:

- Kto będzie mógł zgłaszać kandydatów na sędziów pokoju? Czy będzie możliwe organizowanie kampanii wyborczej i jak będzie wyglądało jej finansowanie? Mówiąc wprost, kto wyłoży za kandydata pieniądze na kampanię i w zamian za co? Wydaje się, że jeżeli zbieżność z wyborami samorządowymi zostanie utrzymana, to może się okazać, że swoich kandydatów na sędziego pokoju będą promować te same komitety, co w przypadku samorządowców. Często będą to wprost partie polityczne. Może to stanowić prostą drogę do „upartyjnienia” tego urzędu, który przecież ma sens tylko wtedy, gdy z założenia jest apolityczny. Jeżeli pieniądze na kampanię wyborczą kandydata na sędziego pochodzić będą od osób prywatnych, to rodzi się zagrożenie dla bezstronności sędziego pokoju, który przecież nie będzie kąsał dłoni, która go wykarmiła!?

Załóżmy, że kandydat zdobył najwięcej głosów wyborców i otrzymał nominację. Trzeba zadać sobie następujące pytania:

- Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi poddać się jurysdykcji naszego sąsiada, wybranego, pewnie w wielu wypadkach, niewielką większością głosów? W dzisiejszych czasach, w dobie powszechnego kryzysu autorytetów, każdy kto cieszyć się będzie poparciem jednej grupy wyborców, będzie miał równie duży elektorat negatywny. Z perspektywy zwykłego obywatela trzeba będzie dopuścić taką możliwość, że „Sędzią pokoju” zostanie nasz znienawidzony sąsiad, którego mamy za krętacza i z którym pozostajemy w jawnym lub utajonym konflikcie.

Następny problem:

- Czy i jak respektowana będzie zasada bezstronności „Sędziego pokoju”? Przecież z założenia ma to być mieszkaniec danego regionu. Ma być znany innym mieszkańcom, a zatem chodzić do miejscowego fryzjera, do osiedlowego sklepu, mieć znajomych, przyjaciół, a czasem też dłużników lub wierzycieli w miejscowej społeczności. Jako karnista przytoczę zasadę opisaną w art. 41 Kodeksu postępowania karnego, w myśl której „sędzia ulega wyłączeniu, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie”. Jeżeli podobna zasada miałaby obowiązywać w sądach pokoju, to rodzi się pytanie kolejne:

- Kto orzekałby o ewentualnym wyłączeniu sędziego pokoju? Kto miałby osądzić sprawę po jego wyłączeniu? Czy w takim razie sędziów pokoju na danym obszarze miałoby być kilku? Przecież takich przypadków gdzie sędzia pokoju z danego terenu zna stronę konkretnej sprawy, albo pozostaje z nią w jakichś związkach musi być dużo, skoro sędzia jest jednym z członków społeczności.

Załóżmy jednak, że takich problemów nie ma i sędzia pokoju dostaje do osądzenia sprawę złodziejaszka, który ukradł komuś klucz od mieszkania, wszedł do niego pod nieobecność właściciela i zabrał z półki w przedpokoju biżuterię wartą 1000 zł. Ot sprawa jak sprawa, klasyka gatunku. Trzeba jednak postawić kolejne pytania:

- Kto wniesie w tej sprawie akt oskarżenia? Jeśli ma to być prokurator, tak jak do tej pory, to wydaje się oczywiste, że w postępowaniu przygotowawczym będzie stosował zasady prawa karnego – materialnego i procesowego. To nakładałoby, jak się wydaje, obowiązek stosowania także przez sędziego pokoju tych samych zasad. Jak ma on podołać temu obowiązkowi, jeśli nie będzie wymogu posiadania wyższego wykształcenia prawniczego? Sądzia pokoju, który nie jest prawnikiem nie będzie z pewnością wiedział, że zgodnie z powszechną linią orzecznictwa i doktryny prawa, nasz złodziejaszek w przedstawionym kazusie będzie odpowiadał za kradzież z włamaniem – art. 279 kk, a nie za „zwykłą” kradzież (art. 278 kk). Jeśli chodzi o procedurę, to czy sędzia pokoju będzie wiedział o prawie oskarżonego do odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania? Czy uszanuje ustawowe prawo osób najbliższych dla oskarżonego do odmowy zeznań? Czy będzie wiedział jakie dokumenty z akt mogą służyć za dowód, a jakie nie? Takie pytania można mnożyć. Ponadto, skoro sędzia pokoju i tak będzie musiał przestrzegać wszystkich zasad procedury, to pewnie nie zrobi tego ani szybciej, ani lepiej niż „zawodowy” sędzia. Po co zatem powoływać kolejny organ, skoro to i tak nie wiele zmieni?

Zatem może sędzia pokoju nie będzie stosował zasad prawa karnego i będzie orzekał na zasadach słuszności? No można i tak, ale:

- Czy zatem sędzia będzie związany katalogiem kar przewidzianym w prawie karnym? Czy będzie mógł np. orzec karę chłosty, a jeśli tak, to kto ją wykona? Co ze sprawą, w której sędzia pokoju skaże na więzienie człowieka, opierając się na zeznaniach samego sprawcy przed policjantem, w sytuacji gdy nie był jeszcze w stanie oskarżenia, a jako świadek został pouczony, że pod groźbą kary ma mówić prawdę. Dla każdego prawnika jest oczywiste że zeznania takie nie mogą służyć za dowód, bo praktycznie pozbawia to oskarżonego prawa do obrony.

Wreszcie pytanie najistotniejsze:

- Jak ma rozpoznać apelację Sąd Rejonowy od orzeczenia wydanego przez sędziego pokoju „na zasadach słuszności”? Czy sędzia rejonowy ma przyłożyć do tego orzeczenia miarę prawa karnego – i śmiem twierdzić, że wtedy żadne się nie ostanie – czy też ma orzec na zasadach słuszności? Jaka to wówczas będzie kontrola sądowa? Zasady słuszności dla dwóch różnych osób mogą być zupełnie inne. Czy naprawdę chcemy, żeby ktoś kierował do więzienia nas albo naszych bliskich „na zasadach słuszności”, bez żadnej prawnej, obiektywnej kontroli?

Ostatnia rzecz, to już kwestie techniczne:

- gdzie będzie prowadził rozprawy i wydawał wyroki sędzia pokoju? Kto zapewni mu obsługę sekretarską i wg. jakich zasad będzie prowadzona dokumentacja? Gdzie będą przechowywane akta? Kto wyłoży koszty potrzebne na doręczenie wezwań, przeprowadzenie dowodów, transport akt i uczestników postępowania itp.?

Wydaje mi się, że już ta wyrywkowa analiza pozwala mi mieć w sobie niepokój i podzielić się nim z czytelnikami. Może się przecież wydawać, że nic prostszego jak łobuza osądzić i do więzienia wsadzić. Cały współczesny system wymiaru sprawiedliwości ukierunkowany jest na przestrzeganie zasad, które pozwalają obiektywnie i bezstronnie udowodnić winę i wymierzyć sprawiedliwą karę, a osobę niewinną z zarzutów oczyścić. We wszystkich pomysłach, jakie ostatnio nagłaśniano nie widzę żadnych gwarancji osiągnięcia podobnego celu. Widzę natomiast bardzo niebezpieczną próbę ominięcia zasad w imię realizacji swoich partykularnych celów.

Grzegorz Gała
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

niedziela, 14 marca 2021

18 marca - dopóki walczymy, jesteśmy zwycięzcami

 

Tym razem szczególnie solidaryzujemy się z sędzią Igorem Tuleyą, który konsekwentnie kwestionuje skuteczność uchylenia swojego immunitetu i odmawia stawiennictwa w charakterze podejrzanego na wezwanie Prokuratury Krajowej. Według zapowiedzi Prokuratury, wobec tej postawy zamierza ona wystąpić do Izby Dyscyplinarnej o zgodę na przymusowe doprowadzenie sędziego. Wkrótce możemy być zatem świadkami bezprecedensowego w demokratycznym państwie prawa zatrzymania i doprowadzenia do Prokuratury czynnego sędziego. 
To jeszcze wczoraj wydawało się niewyobrażalne!
Jednak dopóki walczymy, jesteśmy zwycięzcami, a nie pokonanymi. Sędzia Igor Tuleya nie daje się pokonać. To imponuje, ale też nakłada na nas wszystkich zobowiązanie.

18 marca 2021 r. o 15.00 spotykamy się przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Widzewa, ul. Kopcińskiego 56. Jest to już trzecia i ostatnia z lokalizacji, które zaplanowaliśmy w styczniu.

Po ustanowieniu przez SSP "Iustitia" każdego 18. dnia miesiąca Dniem Solidarności z Represjonowanymi Sędziami, postanowiliśmy w styczniu, lutym i marcu symbolicznie stanąć przed trzema łódzkimi sądami, aby pokazać swój sprzeciw wobec odsunięcia od orzekania Igora Tuleyi, Beaty Morawiec i Pawła Juszczyszyna. W lutym dodatkowo wspieraliśmy zsyłanych na odległe delegacje prokuratorów. Zaprosiliśmy do wspólnego protestu przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Jak zawsze wspierali nas też walczący o praworządność obywatele.

Dziękuję wszystkim, którzy byli z nami w styczniu i w lutym i PROSZĘ JESZCZE RAZ O WSPÓLNĄ OBECNOŚĆ W MARCU.

Głęboko wierzę, że to co robimy ma sens, bo nam samym i wszystkim wokół nie pozwala zapomnieć, że dzieje się zło, a tym którzy są represjonowani pokazuje, że nie są sami. Zwłaszcza Igorowi Tuleyi takie symboliczne wsparcie jest dzisiaj bardzo potrzebne.

Niezależnie od solidarnościowych zdjęć przed sądami, do skutku, czyli do przywrócenia do pracy naszych kolegów, w każdy 18. dzień miesiąca powstrzymujemy się od orzekania.

Ta część naszego protestu powinna z miesiąca na miesiąc być bardziej widoczna, bo rozprawy wyznaczane są z dużym wyprzedzeniem. Propagowaniu Dnia Solidarności pośród łódzkich sędziów służyła także nasza obecność przed sądami. Kto nie śledzi mediów społecznościowych może zobaczył nas lub w najbliższy czwartek zobaczy przed swoim sądem. Będziemy też rozdawać specjalne pocztówki z wykreślonym z kalendarza 18. dniem miesiąca. Mam nadzieję, że dotrą na biurko każdego sędziego z naszego okręgu.
Nie chcemy orzekać mniej ani wolniej. Praca sędziego wykonywana jest nie tylko na sali rozpraw, ale tylko tam zakładamy togę i łańcuch, tam wysłuchujemy strony, świadków, pełnomocników, tam ogłaszamy wyroki.

W 18. dniu miesiąca symbolicznie puste sale rozpraw mają pokazać, że polscy sędziowie nie dadzą się podporządkować władzy politycznej, że solidaryzują się z represjonowanymi kolegami i wciąż pamiętają o wolnych sądach.

W lipcu 2017 r. partia rządząca popełniła błąd, bo zadziałała zbyt radykalnie chcąc z dnia na dzień zlikwidować cały Sąd Najwyższy. To wywołało zdecydowany opór obywateli i środowisk prawniczych. O wiele bardziej skuteczne są działania powolne, efekt mrożący połączony z efektem znużenia i przyzwyczajenia.

Niektórzy z nas może tłumaczą sobie, że zawieszenie 3 na 10 tysięcy sędziów to przecież jeszcze nie Białoruś, Rosja czy Turcja. Z kolei wniosek o zgodę na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Igora Tuleyi, to tylko i wyłącznie efekt jego nieprzejednanej postawy.

Jednak w demokratycznym kraju nominaci partii rządzącej, nazwani Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, nie mają prawa decydować o odsuwaniu od orzekania niezawisłych sędziów ani wyrażać zgody na ich zatrzymywanie i przymusowe doprowadzenie do Prokuratury, a Paweł Juszczyszyn, Beata Morawiec, a dzisiaj szczególnie Igor Tuleya, którzy tego doświadczyli, nie mogą zostać sami.

Pomijając nawet zwykłą ludzką i zawodową przyzwoitość, nie możemy być pewni, że represje władzy dotykać będą tylko niepokornych i protestujących. Rządzący chcą mieć pewność jak rozstrzygane będą jej wnioski i jej oskarżenia oraz wszelkie roszczenia przeciwko niej. Narzędzia są dwa: obsadzić strategiczne sądy swoimi, a resztę zastraszyć, przekupić, przekonać, że jednostkowy opór nie ma sensu.

W Polsce cały czas jesteśmy na początku tej drogi. Władza ma wpływ jedynie na wyroki Trybunału Konstytucyjnego i niektóre składy Sądu Najwyższego. Reszta jest w przeważającej części niezawisła, ale czas robi swoje. Co raz więcej sędziów wikła się w nową rzeczywistość, bo w inny sposób nie da się dzisiaj awansować czy przyjmować "dobrozmianowych" funkcji. A im więcej jest tych "uwikłanych", tym taka postawa staje się bardziej powszechna i tak krok po kroku, plasterek po plasterku sens sprzeciwu, a może nawet jego powód gdzieś się gubi.

Nie wystarczy wewnętrzna niezawisłość i przekonanie, że bez względu na to co się stanie w orzekaniu pozostaniemy niezależni. Musimy zewnętrznie pokazywać, że to co się dzieje jest nieakceptowalne. Zawieszenie Pawła, Beaty i Igora i możliwe zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Igora to sprawdzian solidarności i wytrwałości środowiska. Może wcale nie trzeba nas zastraszyć, wystarczy nas wziąć na przeczekanie, bo ile można protestować, ile poświęcać swojego czasu, energii, komfortu? Każda autorytarna władza tak kalkuluje!

Dlatego nie możemy rezygnować z publicznego demonstrowania solidarności i sprzeciwu. Zmobilizujemy się jeszcze raz 18 marca o 15.00 przed Sądem Rejonowym dla Łodzi Widzewa na ul. Kopcińskiego 56, a w każdy 18. dzień miesiąca do skutku powstrzymujmy się od orzekania. O innych formach protestu będziemy informować na bieżąco, w zależności od rozwoju sytuacji. Pamiętajcie, dopóki nasz sprzeciw jest widoczny, jesteśmy zwycięzcami.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi