Czy Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej przestraszył się, stał się niezależny czy wykonał zadanie? Moje, jeszcze gorące, przemyślenia po wczorajszym rozstrzygnięciu.
Przyznam, że zaskoczyła mnie odmowa zgody
na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie sędziego Igora Tuleyi do prokuratury.
Wydawało mi się oczywiste, że skoro wyroki sądów wiążą inne sądy, to orzeczenia
niby sądów wiążą inne niby sądy. Założyłam, że dwa razy (w różnych
postępowaniach) nie rozstrzyga się tej samej kwestii. Więc skoro, zdaniem Izby
Dyscyplinarnej, prawomocnie uchyliła immunitet sędziego Igora Tuleyi, nie
powinna drugi raz rozważać, czy zostało
uprawdopodobnione, że popełnił przestępstwo, a tylko czy faktycznie uchyla się od stawiennictwa w prokuraturze. Z tego punktu widzenia wczorajsze
rozstrzygnięcie powinno być oczywiste: zatrzymać i doprowadzić.
Stało się jednak inaczej. Jakoś nie widzę
tu jednak wybicia się niby sędziego na niezależność, raczej strach przed
jednoosobową odpowiedzialnością, albo polityczny plan rządzących, by (jeszcze)
nie iść na całość, bo Unia patrzy, bo sprawa jest bardzo nagłośniona, bo na
razie wystarczy, że Igor jest odsunięty od orzekania, bo protestujący kiedyś
się zmęczą.
Dla Igora Tuleyi ta decyzja jest na pewno doraźnie dobra.
Przez jakiś czas może spać spokojnie, choć nadal nie może orzekać, a dalsza
jego przyszłość jest cały czas niepewna.
Co do Pana Rocha nie ufam w piękne słowa o
wolności i jawności jako najwyższych wartościach, które mu przyświecały.
Orzeczenie i jego uzasadnienie ustne były z góry przygotowane. Same ustne
motywy były przeteoretyzowane i niezbyt zrozumiałe, nawet dla prawników. Było dużo okrągłych formułek, podstaw
prawnych i cytatów ze źródeł prawa oraz mądrych opracowań doktryny, ale mało odniesień do stanu faktycznego
konkretnej rozpoznawanej sprawy. Przynajmniej w tej części, którą transmitowała
TVN, nie usłyszałam jak decyzja Pana Rocha ma się do wcześniejszej decyzji jego
trzech kolegów o uchyleniu sędziemu Igorowi Tuleyi immunitetu. Dopiero obrońcy
mówili, że (jak się domyślam pod koniec) zasugerował, aby prokurator rozważył
umorzenie postępowania.
Z praktycznego punktu widzenia, jeżeli
prokurator nie zmieni zdania w sprawie ścigania sędziego, sytuacja jest patowa.
Igor Tuleya jest odsunięty od orzekania,
bo jeden skład Izby Dyscyplinarnej uchylił mu immunitet, ale nie można mu
postawić zarzutów i postawić przed sądem, bo inny skład (na razie
nieprawomocnie) uznał, że nie uprawdopodobniono, że popełnił przestępstwo.
Czyli sędzia, jeżeli nie chce być wiecznie zawieszony, musi stawić się
dobrowolnie i wysłuchać zarzutów, bo bez tego nie ruszy proces, który jest jedyną szansą na oczyszczenie z zarzutów.
Do tego sympatycy sędziego są pogubieni i
nie wiedzą czy wygrali czy przegrali. Izba Dyscyplinarna wyszła na lepszą niż
się spodziewano, a Unia Europejska została choć trochę uspokojona w sprawie
praworządności w Polsce.
Na gorąco, stawiam zatem tezę, że taki był odgórny plan - chwilowo zrobić krok w tył i namieszać wszystkim w głowach.
Hipoteza druga - kalkulacja: "Moje orzeczenie jako I instancji niczego nie przesądza. Mogę więc sobie pozwolić na niezależność, a w przyszłości, gdy będą nas rozliczać, może mi się przydać".
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi