czwartek, 24 grudnia 2020

Świąteczne życzenia i noworoczne postanowienie

 


Rok temu, na Święta Bożego Narodzenia 2019, tuż po uchwaleniu ustawy kagańcowej pisaliśmy, że są to święta o nadziei, że dobro kiedyś pokona zło. Pragnęliśmy zaczerpnąć z nich moc na kolejny rok zmagań i życzyliśmy sobie, aby Święty Mikołaj przyniósł wszystkim polskim sędziom siłę, determinację i odwagę, abyśmy w 2020 roku nie dali się zastraszyć i uciszyć.

Nie daliśmy się, ale 2020 rok był trudniejszy niż się spodziewaliśmy. Świat i Polska zmagają się z pandemią, izolacją, kryzysem gospodarczym. W walce o praworządność sukcesem jest, że trwamy, ale coraz więcej z nas jest zniechęconych, wypalonych, pogodzonych z nową rzeczywistością, której jak uważają, nie da się już zatrzymać. W sądach pojawia się coraz więcej sędziów ze wskazania neo-KRS. Po apelach samorządu i uchwale 3 Izb Sądu Najwyższego wiele osób zrezygnowało, ale ogłaszane są nowe konkursy i zgłaszają się do nich nowi kandydaci. Pomimo zawieszenia przez TSUE Izba Dyscyplinarna nie została zatrzymana. Beata Morawiec, Igor Tuleya i Paweł Juszczyszyn zostali odsunięci od orzekania.

I znowu przyszło Boże Narodzenie - dla wierzących i niewierzących czas nadziei, że dobro, nawet pozornie tak słabe jak mała dziecina położona w żłobie, kiedyś pokona zło. Znowu przyszedł czas podarków od Świętego Mikołaja, czas na życzenia siły, determinacji, wytrwałości i odwagi, abyśmy także w 2021 roku nie dali się zastraszyć, zniechęcić, podzielić.

Zacznijmy Rok 2021 od noworocznego postanowienia, że nadal nie będziemy bierni i obojętni, że przyłączymy się do ogłoszonej przez SSP "Iustitia" narastającej akcji protestacyjnej, aby w każdy 18. dzień miesiąca powstrzymać się od orzekania w geście solidarności z represjonowanymi sędziami: Beatą Morawiec, Igorem Tuleyą i Pawłem Juszczyszynem.

Pierwszą okazją będzie 18 stycznia 2021 r. Kto może, niech odwołała już wyznaczone rozprawy. Kto nie może, niech dołączy w kolejnych miesiącach. Przede wszystkim zaś nie wyznaczajmy na te dni w 2021 roku nowych rozpraw. Zorganizujemy też akcję plakatową i zdjęciową, do której już dziś zapraszamy inne zawody prawnicze. Szczegóły wkrótce! Wstępnie umawiamy się na 18 stycznia 2021 (poniedziałek) o 15.00 przed wejściem do starego budynku Sądu Okręgowego w Łodzi. Beata, Igor, Paweł w 2021 r. nie mogą zostać sami.

Też czasami dopada nas zwątpienie czy mamy w sobie moc, aby wytrwać kolejny rok, a potem kolejny i kolejny, ale jest Boże Narodzenie - noc. cudów i nadziei. Wytrwamy!

Życzymy wszystkim zdrowia i pogody ducha i żeby w 2021 roku spełniły się Wasze marzenia i te wielkie i te małe. Jeszcze będzie przepięknie!

WESOŁYCH ŚWIĄT i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


Grzegorz Gała
Krzysztof Kacprzak
Tomasz Krawczyk
Ewa Maciejewska
Rafał Maciejewski
Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek

Sędziowie Sądu Okręgowego w Łodzi

sobota, 12 grudnia 2020

Dlaczego sądy nie pracują zdalnie?


Zdalne rozprawy wprowadzono w postępowaniu cywilnym jako zasadę w tzw. tarczy 3.0 w połowie maja 2020 r., które to rozwiązanie miało obowiązywać przez czas epidemii i rok po jej zakończeniu. Nowością w stosunku do wcześniejszych przepisów o przeprowadzaniu dowodów na odległość było założenie, że uczestnicy posiedzeń jawnych, poza przewodniczącym posiedzenia, nie muszą znajdować się w budynku sądu oraz, że zdalnie może odbywać się cała rozprawa, a nie tylko jej elementy dotyczące postępowania dowodowego. Niestety przepis o wdzięcznym numerze "15 zzs1" wprowadzono hasłowo bez rozporządzenia wykonawczego szczegółowo określającego jak w praktyce zdalna rozprawa ma wyglądać. Nie określono zatem ani narzędzi ani procedury, przy pomocy których takie rozprawy organizować. Nie nałożono też na strony postępowania żadnych obowiązków niezbędnych do udziału w posiedzeniu online, w szczególności obowiązku wskazania sądowi adresu mailowego, na który byłby przesyłany link do zdalnej rozprawy. Od początku było zatem jasne, że rozwiązanie się szerzej nie przyjmie. Przebiegle pozostawiono zatem furtkę, aby "gdy zagrożenie dla zdrowia nie będzie nadmierne", procedować tradycyjnie w budynku sądu. Kryteria do oceny, jak poziom zagrożenia szacować na wszelki wypadek nie zostały precyzyjnie określone. 

Efekt - wszystkie sądy po wznowieniu rozpraw na przełomie maja i czerwca zaczęły orzekać normalnie tylko w tzw. reżimie sanitarnym czyli maseczki, dezynfekcja, ograniczenie ilości osób wpuszczanych do budynku sądu, zalecenie przerw, wietrzenia itp. Zapisany w ustawie wyjątek stał się regułą i w zasadzie wszyscy czuli się usprawiedliwieni. Sędziowie, bo sąd nie zapewnił im warunków do rozpraw zdalnych, a prezesi i ministerstwo, bo przecież sędziowie nie są zainteresowani. Zapis jest, ale w praktyce nie funkcjonuje, typowo polskie podejście do problemu.

Do tego w czerwcu chcieliśmy wierzyć, a niektórzy nawet publicznie o tym zapewniali, że epidemia jest w odwrocie. Zapowiadana od początku druga fala zaskoczyła jak przysłowiowa zima drogowców. Niby wszyscy wiedzieli, że przyjdzie, ale nikt się nie przygotował. Całą winę ponosi oczywiście ministerstwo i kierownictwo sądów, bo to oni są odpowiedzialni organizacyjnie za pracę sądów, a sędzia odpowiada tylko za sprawność pojedynczych postępowań.

Oczywiście w czerwcu zaproponowano nam prezentację możliwych do zastosowania rozwiązań informatycznych. Ja osobiście uczestniczyłam w spotkaniu na temat aplikacji Scopia i Teams. Dowiedziałam się, że Scopia jest rekomendowana i opłacona przez ministerstwo, a Teams oferowany przez producenta tymczasowo darmowo w ramach Office 365, ale kwestia zakupu przez mój sąd w przyszłości licencji na to oprogramowanie jest niepewna. Zdecydowałam w kilku sprawach poeksperymentować ze Scopią. Przyjęłam pragmatyczne założenie, że zacznę od pojedynczych połączeń z biegłymi i świadkami, którzy przebywają w dużej odległości od sądu. Wyniki eksperymentu, pomimo bardzo przychylnego podejścia i pomocy ze strony obsługi informatycznej, nie były zachęcające. Problemem było bardzo częste, nawet co parę minut, zrywanie połączenia z naszym systemem ReCourt czyli aplikacją do nagrywania rozpraw, jakość połączenia, co jak mi tłumaczono wynikało z przepustowości łącza internetowego u naszych rozmówców, wreszcie trudności po stronie obsługi takiej rozprawy przez sekretarzy sądowych, którzy zostali przeszkoleni jedynie teoretycznie. W praktyce zaś informacje zawarte w instrukcjach nie chciały się sprawdzać. Przy ostatniej próbie, samo uruchomienie zdalnej rozprawy zajęło 45 minut, połączenie uzyskaliśmy jedynie z dwoma z trzech próbujących wejść na wirtualną salę uczestników, a z sukcesem udało się przesłuchać tylko jednego z nich. Przy drugim system bowiem padł. Strony zapytane o wnioski co do dalszego toku postępowania, zgodnie wniosły, aby skorzystać z tradycyjnej pomocy sądowej, a ja nie oponowałam. Było mi wręcz wstyd zaproponować ponowienie w przyszłości próby połączenia online.

Obecnie dowiedziałam się, że ministerstwo ze Scopii wycofuje się i na dziś rekomendowana jest nowa aplikacja Jitsi, która w Sądzie Okręgowym w Łodzi dopiero jest testowana. Podobno ma być lepsza...

Wiem, że w Sądzie Rejonowym dla Łodzi Śródmieścia poszli inna drogą. Tam według mojego rozmówcy zakupione zostały licencje na Teamsy, których obsługa jest bardziej intuicyjna niż Skopii i które lepiej współpracują z ReCourtem. Od maja przy użyciu tej aplikacji odbyło się kilkadziesiąt rozpraw w całości zdalnie lub hybrydowo, czyli częściowo na sali rozpraw a częściowo zdalnie. Odbyła się też szeroko komentowana medialnie, przeprowadzona przy współpracy z Fundacją Court Watch Polska, rozprawa ze zdalnym udziałem publiczności. Online przesłuchiwane były osoby przebywające za granicą, w zakładach karnych czy lekarze ze szpitala jednoimiennego. Wyniki osiągnięto lepsze niż przy zastosowaniu rekomendowanej przez ministerstwo Skopii, ale skala i tak jest marginalna biorąc pod uwagę ilość wszystkich posiedzeń w sądzie.

Konkluzja jest jednoznaczna, zorganizowanie w sądach pojedynczych rozpraw zdalnych jest możliwe, jednak masowość takiego rozwiązania stanowi jeszcze bardzo daleką przyszłość. Nadto rozprawy planowane są w sprawach cywilnych z dużym wyprzedzeniem, obecnie nawet na maj lub czerwiec 2021 i nie da się przewidzieć jaka wówczas będzie sytuacja epidemiczna. Rozprawa zdalna powinna być zatem opcją, możliwą do wprowadzenia z dnia na dzień, bez zmieniania wszystkich innych parametrów posiedzenia. Zdecydowanie nie jest to jednak zadanie dla sędziów liniowych. Sędzia ma być merytorycznie przygotowany do rozprawy, a czy strony w tej rozprawie będą na żywo czy online, to jest kwestia czysto organizacyjna, którą powinien zapewnić dyrektor i prezes sądu we współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

Delegaci w nowym kolegium Sądu Okręgowego w Łodzi

Walec toczy się i miejscami niestety nadal trafia na podatny grunt. Kolegium - organ sądu, który powinien reprezentować sędziów składa się obecnie z 11 przedstawicieli Ministra Sprawiedliwości - prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi i prezesów 10 sądów rejonowych naszego okręgu. Do postępowań konkursowych przed neo-KRS, aby ominąć sprzeciw środowiska postanowiono włączyć delegatów wybieranych przez i spośród wszystkich sędziów sądu w ilości odpowiadającej liczbie prezesów, a więc w Łodzi - 11. Dla ważności wyboru przezornie zaniechano wymogu kworum oraz każdemu z głosujących oddano jeden głos. Gdyby zatem w wyborach wzięli udział wszyscy sędziowie (na dzień zebrania wyborczego - 16 listopada 2020 r. - 116 sędziów, w tym 13 powołanych na wniosek neo-KRS), a ich głosy rozłożyły się równomiernie, żaden z kandydatów nie otrzymałby większego poparcia niż około 10 procent sędziów. 

W rzeczywistości w wyborach wzięło udział jedynie 24 sędziów, w tym 22 oddało ważne głosy. Zgłoszono zaledwie trzech (na jedenastu) kandydatów na delegatów i cała trójka została wybrana: Jacek Chrostek - 9 głosów, Eryk Dąbrowski (z rekomendacji neo- KRS) - 7 głosów i Jarosław Leszczyński - 6 głosów. Delegaci będą uczestniczyć w kolegium tylko celem opiniowania kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie.

Ogłoszone zostały kolejne konkursy i niestety kolejni chętni się zgłaszają. Nie rozumieją lub nie chcą rozumieć, że po następnych wyborach albo jeszcze następnych, cała operacja może się powtórzyć, bo każda władza będzie chciała mieć swoich prezesów, swój KRS i swoich sędziów. A przecież w demokratycznym państwie władza sądownicza musi być odrębna od innych, dlatego z żadną władzą bratać ani uginać się przed żadną nam nie wolno.

Pozwolicie więc, że tak jak nie gratulowałam kolejnym koleżankom i kolegom odbierającym nominacje sędziowskie, tak nie pogratuluję dzisiaj wyboru do nowego kolegium. Przypominam tylko, że każdy z nas idzie swoją drogą i każdy robi to co uważa za słuszne. Ja na dziś przyjęłam rolę kronikarza.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

piątek, 27 listopada 2020

Dokumentujemy - ciąg dalszy

 


W dniu 26 listopada 2020 r. nominacje do Sądu Okręgowego w Łodzi odebrali:
- Łukasz BORKOWSKI (notariusz)
- Anna DHAHIR-SWAIDAN
- Kinga GRZEGORCZYK
- Dagmara KOWALCZYK-WRZODAK
- Monika SMUSZ-KULESZA
Wśród innych nominacji z tego dnia:
https://www.prezydent.pl/.../art,199,nominacje...

Zamiast zwyczajowych gratulacji wolimy przypomnieć bardziej godne zachowanie innych naszych kolegów, którzy na to zasługują, 

a także uchwałę trzech połączonych Izb Sądu Najwyższego z dnia 23 stycznia 2020 r. BSA I-4110-1/2020, zgodnie z którą nienależyta obsada sądu w rozumieniu art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k. albo sprzeczność składu sądu z przepisami prawa w rozumieniu art. 379 pkt 4 k.p.c. zachodzi także wtedy, gdy w składzie sądu bierze udział osoba powołana na urząd sędziego w sądzie powszechnym albo wojskowym na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2018 r. poz. 3), jeżeli wadliwość procesu powoływania prowadzi, w konkretnych okolicznościach, do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz art. 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. 


W Sądzie Okręgowym w Łodzi obecnie orzeka 18 sędziów powołanych na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2018 r. poz. 3)

Przypominamy w kolejności chronologicznej okoliczności ich powołania, a w szczególności datę obwieszczenia o wolnym stanowisku, czy i jak zostali zaopiniowani przez samorząd sędziowski, uchwałę neo-KRS i datę odbioru nominacji od Prezydenta.


Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 12 marca 2018 r. /MP z 16 marca 2018 r. poz. 292/ - 18 stanowisk w Sądzie Okręgowym w Łodzi

Pierwszy konkurs ogłoszony po powołaniu upolitycznionej KRS, do którego zgłosiło się 53 kandydatów, opiniowanych przez Zgromadzenie Przedstawicieli Sędziów Apelacji Łódzkiej w czerwcu 2018 r.

Konkurs rozstrzygnięty uchwałą neoKRS z 10 grudnia 2018 r. (po posiedzeniu 12 października 2018 r.)

Neo-KRS zdecydował o przedstawieniu Prezydentowi RP 18 kandydatów (co do jednego uchwała została uchylona, 7 zrezygnowało, a  10 zdecydowało się na odbiór nominacji).

KANDYDACI PRZEDSTAWIENI DO POWOŁANIA PRZEZ NEO-KRS:

1. Adam Borowicz (Pozytywna opinia Kolegium z rekomendacją. Ocena Zgromadzenia: 56 za, 5 przeciw, 11 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATA!

2. Tomasz Chodkiewicz (Ocena Kolegium negatywna. Ocena Zgromadzenia 64 głosy przeciw) uchwała uchylona

3. Dominika Chruścielewska (Ocena Kolegium pozytywna. Ocena Zgromadzenia: 17 za, 26 przeciw, 29 wstrzymujących się) PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

4. Eryk Dąbrowski (Pozytywna opinia Kolegium z rekomendacją. Ocena Zgromadzenia: 42 za, 15 przeciw, 15 wstrzymujących się) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

5. Dorota Drab (Ocena Kolegium pozytywna. Ocena Zgromadzenia: 11 za, 49 przeciw, 12 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATKI!

6. Eliza Feliniak (Ocena Kolegium pozytywna z rekomendacją, Ocena Zgromadzenia: 58 za, 10 przeciw, 4 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATKI!

7. Jacek Golmont (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 35 za, 8 przeciw, 29 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATA!

8. Jan Kłosowski (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 27 za, 23 przeciw, 22 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATA!

9. Iwona Konopka (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 23 za, 14 przeciw, 35 wstrzymujących się) PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

10. Damian Krakowiak (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 19 za, 14 przeciw, 39 wstrzymujących się) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

11. Krzysztof Kurosz (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 7 za, 58 przeciw, 7 wstrzymujących się) REZYGNACJA KANDYDATA!

12. Witold Ławnicki (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 16 za, 27 sprzeciw, 29 wstrzymujących się) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

13. Wiktor Matysiak (Ocena Kolegium negatywna. Ocena Zgromadzenia: 4 za, 56 przeciw, 12 wstrzymujących się) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

14. Ewa Michniewicz-Broda (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 29 za, 13 przeciw, 30 wstrzymujących się) PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

15. Agata Mistrzak (Pozytywna opinia Kolegium z rekomendacją. Ocena Zgromadzenia: 61 za, 3 przeciw, 8 wstrzymujących) REZYGNACJA KANDYDATKI!

16. Marek Pietruszka (Ocena Kolegium negatywna. Ocena Zgromadzenia: 5 za, 63 przeciw, 4 wstrzymujących się, powołany na prezesa SR dla Łodzi Widzewa w zw. z tzw. faksową wymianą kadr) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

17. Aleksandra Smołkowicz (Ocena Kolegium pozytywna, Ocena Zgromadzenia: 15 za, 20 przeciw, 37 wstrzymujących się) PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

18. Marcin Sumiński (Pozytywna opinia Kolegium z rekomendacją. Ocena Zgromadzenia: 62 za, 3 przeciw, 6 wstrzymujących się) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 6 października 2020 r.

Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 11 czerwca 2018 r. /MP z 25 czerwca 2018 r. poz. 611/ - 1 stanowisko w Sądzie Okręgowym w Łodzi – pion pracy i ubezpieczeń społecznych

Opinia Zgromadzenia Przedstawicieli z 3 grudnia 2018 r. odroczona do czasu rozstrzygnięcia TSUE;

uchwała neo-KRS z 4 marca 2019 r.

Anna Przybylska PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 10 lipca 2019 r.

Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 7 lutego 2019 r. /MP z 14 lutego 2019 r. poz. 178/ - 1 stanowisko w Sądzie Okręgowym w Łodzi (pion gospodarczy)

Jedyna zgłoszona kandydatura była przedstawiona do opiniowania na Zgromadzaniu 2 grudnia 2019 r. Zgromadzenie zdecydowało o odroczeniu opiniowania do czasu zakończenia weryfikacji niezależności od władzy politycznej organu pełniącego funkcję Krajowej Rady Sądownictwa oraz zaapelowało o powstrzymanie się do tego czasu od udziału w procedurze konkursowej oraz o nieprzyjmowanie nominacji, które mogą być obciążone wadą prawną.

uchwała neo-KRS z 8 stycznia 2020 r.

Paweł Hajdys PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 26 maja 2020 r.

Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 30 maja 2019 r. /MP z 6 czerwca 2019 r. poz. 479/ - 4 stanowiska w Sądzie Okręgowym w Łodzi pion cywilny, 1 pion gospodarczy, 1 pion karny

Kandydatury były przedstawione do opiniowania na Zgromadzaniu 2 grudnia 2019 r. Zgromadzenie zdecydowało o odroczeniu opiniowania do czasu zakończenia weryfikacji niezależności od władzy politycznej organu pełniącego funkcję Krajowej Rady Sądownictwa oraz zaapelowało o powstrzymanie się do tego czasu od udziału w procedurze konkursowej oraz o nieprzyjmowanie nominacji, które mogą być obciążone wadą prawną.

uchwała neo-KRS – 10 stycznia 2020 r.

1. Dagmara Kowalczyk-Wrzodak PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 26 listopada 2020 r.

2. Anna Dhahir-Swaidan PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 26 listopada 2020 r.

3. Łukasz Borkowski (notariusz) PRZYJĄŁ NOMINACJĘ 26 listopada 2020 r.

4. Kinga Grzegorczyk PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 26 listopada 2020 r.

5. Monika Smusz-Kulesza PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 26 listopada 2020 r.

6. Adam Karowicz REZYGNACJA KANDYDATA!

Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 4 lipca 2019 r. /MP z 18 lipca 2019 r. poz. 698/ - 1 stanowisko w Sądzie Okręgowym w Łodzi (pion cywilny)

Kandydatury były przedstawione do opiniowania na Zgromadzaniu 2 grudnia 2019 r. Zgromadzenie zdecydowało o odroczeniu opiniowania do czasu zakończenia weryfikacji niezależności od władzy politycznej organu pełniącego funkcję Krajowej Rady Sądownictwa oraz zaapelowało o powstrzymanie się do tego czasu od udziału w procedurze konkursowej oraz o nieprzyjmowanie nominacji, które mogą być obciążone wadą prawną.

Zgłoszenia:

1. Małgorzata Kubisiak-Marciniak REZYGNACJA!

2. Dorota Znyk jako jedyna kandydatka uzyskała rekomendację neo-KRS w końcu stycznia 2020, PRZYJĘŁA NOMINACJĘ 26 maja 2020 r.



Sędzia w czasie pandemii


Za oknem coraz brzydsza jesień. Brak światła, niskie ciśnienie i inne rzeczy, na które tak powszechnie narzekamy odbierają skutecznie entuzjazm. Ten rok przyniósł do tego wszystkiego jeszcze drugą falę pandemii. Nie ma już chyba nikogo, kto nie ma w gronie znajomych tych, których choroba dopadła. Żyjemy w cieniu wirusa, który nawet jeśli w większości przypadków daje łagodny przebieg choroby, to jednak są także ( coraz liczniejsze) przypadki tragiczne. Nie może dziwić, że coraz więcej osób popada w strach lub przygnębienie. Potęgowane jest ono ograniczeniami, które odbierają lub utrudniają możliwość odreagowania, uprawiania sportu, kontaktu z kulturą czy rozrywką.

Gdzie w tym wszystkim są sądy i sędziowie?

Zdecydowana większość z nas pracuje prawie normalnie. Pomysły zmianowości, ograniczenia jawnych posiedzeń i innych ulepszeń, proponowane z ministerialnych gabinetów, nie wytrzymują konfrontacji z sądową rzeczywistością. Oczywiście sporo spraw jest odraczanych z uwagi na chorobę uczestników postępowania czy sędziów – mam całkiem pokaźne grono znajomych sędziów chorujących lub ozdrowieńców. Generalnie jednak sprawy „idą”. Można zadać sobie pytanie: jak to się dzieje, że mimo zamknięcia wielu dziedzin życia gospodarczego i społecznego, braku sensownych regulacji pracy w czasie epidemii, zmniejszonej obsady urzędniczej, dziesiątkowanej przez izolację lub kwarantannę, wciąż wydajemy dziesiątki orzeczeń w tygodniu, czytamy akta, piszemy uzasadnienia?

Odpowiedź moim zdaniem leży w odpowiedzialności, jaką zdecydowana większość sędziów i pracowników sądownictwa ma we krwi. Zarówno mnie, jak i wielu moich kolegów przeraża wizja zalegających tysięcy spraw, często nieskomplikowanych prawnie, ale niezwykle istotnych dla stron. Dlatego łatamy składy orzekające, zastępując chorych kolegów, dokładamy do przeładowanych już sesji kolejne akta, asystenci sędziów protokołują rozprawy, co nie powinno być w zakresie ich obowiązków, pracownicy biorą na siebie zadania innych, nieobecnych urzędników. Kto nie wierzy – zapraszam do mojego sądu.

Robimy to dlatego, że ślubowaliśmy wymierzać sprawiedliwość. Dlatego, że wiemy jak ważne dla każdego obywatela jest nie tylko kolejne świadczenie socjalne, ale też dostęp do sprawiedliwego, bezstronnego i szybkiego sądu. Większość z nas czuje się w obowiązku, aby w tych trudnych dla wszystkich czasach zasłużyć na wypłacane wynagrodzenie ale też na zaufanie społeczne, którego mimo wszystko nie udało się do końca zniszczyć.

Co dostajemy w zamian?

No cóż … Pensja póki co regularnie jest nam wypłacana. Co do rozrywki, to możemy przecież obejrzeć sobie kolejne odcinki programu „Kasta” . Dla ludzi o mocnych nerwach polecam prześledzenie awansów kolejnych „bohaterów” afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, członków nowej KRS czy Rzeczników Dyscyplinarnych. W tym samym czasie, kiedy te osoby – nie mające ani etycznych zahamowań, ani fachowej wiedzy czy doświadczenia zawodowego - zostają sędziami Sądów Apelacyjnych, Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego, innym odbiera się immunitety, pozbawia możliwości orzekania i obcina wynagrodzenie. Co rusz słychać też pohukiwania o tym, że kolejna część „reformy” wymiaru sprawiedliwości już jest zaplanowana i tylko czeka na dogodny moment. Słyszymy też o skandalicznych decyzjach sądów, które odmawiają tymczasowego aresztowania osób godzących swą działalnością we władze i jedyną słuszną ideologię. Słyszymy o coraz to nowych postępowaniach dyscyplinarnych wszczynanych za rozmaite „ciężkie i rażące” naruszenia prawa lub etyki, polegające na wydaniu jakiejś decyzji czy orzeczenia, które przecież u każdego świadomego zwolennika większości parlamentarnej budzić muszą głębokie obrzydzenie!

Ktoś może zapytać … to po co to nasze wypruwanie sobie żył? Może trzeba zająć bierną pozycję i powiedzieć jak bohater filmu z PRL-u: „sami se róbta”…?

Już odpowiadam: To, że mimo wszystko sądy w tym kraju działają, to nie jest wyraz ani zastraszenia środowiska sędziowskiego, ani wspierania czynem kolejnych plenów partii tylko wyraz odpowiedzialności za obywateli, jaką nałożono na nas dając nam władzę rozstrzygania spraw. Pracujemy – ramię w ramię z naszymi kolegami asystentami i urzędnikami po to, żeby kolejny obywatel doprowadzony na posiedzenie aresztanckie miał szansę stanąć przed niezawisłym i apolitycznym sędzią. Pracujemy po to, żeby kolejny „frankowicz” miał szansę doczekać się sprawiedliwego rozstrzygnięcia jego sprawy. Żeby kolejne dzieci mogły znaleźć prawną ochronę przed pijanym ojcem.

Wielokrotnie powtarzałem moim kolegom takie motto: W walce o praworządność i zasady nie każdy musi wykazywać się heroizmem – wystarczy wykazać się przyzwoitością, po to żeby nie nadeszły czasy, gdy przyzwoitość stanie się heroizmem. Choć mam wrażenie, że ten ostatni warunek konsekwentnie się spełnia, to wciąż namawiam do przyzwoitości rozumianej jako odpowiedzialność i przestrzeganie zasad niezawisłości i sprawiedliwości oraz etyki służby sędziowskiej.

Grzegorz Gała 

Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi





 

 

 

 

 

 

         

 


czwartek, 19 listopada 2020

Igor! NIGDY NIE BĘDZIESZ SZEDŁ SAM.

18 listopada 2020 r. tzw. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła sędziemu Igorowi Tuleyi immunitet za decyzję procesową o ujawnieniu opinii publicznej posiedzenia zażaleniowego w sprawie umorzenia śledztwa dotyczącego obrad Sejmu w Sali Kolumnowej w grudniu 2016 r.

Nie zgadzamy się z tą decyzją. Izba Dyscyplinarna nie jest sądem i nie ma prawa orzekać, a sędzia za decyzje procesowe i orzeczenia niewygodne dla partii rządzącej nie może być pociągany do odpowiedzialności karnej.

Sędziowie w całej Polsce solidaryzują się się z Igorem i deklarują, że nie dadzą się zastraszyć. W Krakowie sędziowie stanęli z hasłem "Igor Tuleya - Nigdy nie będziesz szedł sam.

W Polsce 2020 to hasło społecznego sprzeciwu wobec nietolerancji, łamania praw kobiet, a dzisiaj także praworządności. W pełni popieramy i apelujemy do wszystkich sędziów apelacji łódzkiej, aby Igor ani żaden inny sędzia w swojej sędziowskiej służbie i walce o niezależność sądów i niezawisłość sędziów nigdy nie szedł sam.


Ewa i Rafał Maciejewscy

Sędziowie Sądu Okręgowego w Łodzi

niedziela, 15 listopada 2020

(Nie) oryginalizm aborcyjny

 

  Amy Coney Barrett, najnowszą sędzię amerykańskiego SN, utożsamia się z konserwatyzmem, w tym aborcyjnym, ale zarazem z nurtem amerykańskiej jurysprudencji określanym mianem tzw. „oryginalizmu”. Pokrótce chodzi o bardzo restryktywną wykładnię amerykańskiej ustawy zasadniczej, wymagającą aby jej sformułowania były interpretowane w oparciu o pierwotne rozumienie z daty jej przyjęcia. Koncepcja ta postrzega Konstytucję jako niezmienną od czasu wejścia w życie, a znaczenie jej treści można modyfikować jedynie poprzez normatywny tryb korekty (art. 5 Konstytucji USA). Pomijając, czy ma chodzić o to co myśleli jej twórcy („teoria intencji”) czy zewnętrzny odbiorca żyjący w czasach jej tworzenia („teoria znaczeń”), za prawidłowe uważa się w niej dekodowanie normy konstytucyjnej przez pryzmat demokratycznej woli, która powołała ją do życia – jako najbliższej intencjom „Ojców Założycieli”. Opozycyjną jest koncepcja „Żywej Konstytucji”, zakładająca uwspółcześnienie rozumienia jej zapisów, nawet gdy taka interpretacja różni się od pierwotnej. W polskiej terminologii z grubsza byłoby to rozróżnienie między metodami wykładni: „statyczną” (lub „historyczną” - gdzie decyduje wola prawodawcy), a „dynamiczną” (w której dostosowujemy rozumienie przepisu do zmieniających się realiów). Na to nakłada się jeszcze dyskusja nad prawotwórczą rolą sądów. Im chętniej sąd sięga po tę drugą z metod wykładni tym większe przejęcie pałeczki ustawodawcy. „Oryginalizm” ma zwolenników wśród konserwatywnych republikańskich prawników, a w amerykańskim SN tradycję takich sędziów jak A. Scalia czy teraz właśnie A. C. Barrett.

   Odtworzenie woli historycznego ustawodawcy to proces żmudny, czasem niemożliwy. Skoro jednak jakoś sobie z tym radzą amerykańscy juryści, operując na akcie prawnym z 1789 r., tym bardziej to wykonalne w warunkach polskich gdzie dyskusję, która towarzyszyła pracom nad Konstytucją RP z 1997 r., utrwalono w stenogramach np. Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Wyłania się z nich obraz burzliwej debaty nad art. 38 (statuuje ochronę życia) oraz ścierania się dwóch odmiennych wizji: ujęcia, że życie ludzkie istnieje od chwili poczęcia oraz kompromisowej - aby tego nie przesądzać jako materii wywołującej zbyt duże emocje. Ściśle było to związane z ówczesną dyskusją czy „człowiekiem” jest się od chwili poczęcia czy dopiero od momentu opuszczenia łona matki. Wersję przepisu, która uzyskała miażdżącą większość w komisji (30/43), a jest najbliższa obecnemu brzmieniu art. 38, tłumaczono „mniejszą kontrowersyjnością takiego zapisu, w porównaniu z innymi, które wywołują problemy i dyskusje na temat tego, od kiedy życie się zaczyna” (L. Błądek) czy argumentem, że „aby dyskusja społeczna wokół konstytucji była autentyczna, to nie należy proponować przepisów, które wywołują emocje i powodują podziały” (K. Łybacka). Odrzucono więc uzupełnienie brzmienia art. 38 o element „od chwili poczęcia” – wpierw w komisji, a potem jako poprawkę mniejszości, dostrzegając, że prowadziłby on do zakazu aborcji też w sytuacjach drastycznych, na co nie może być zgody (R. Bugaj). Reasumując, kwestii tej wtedy celowo nie przesądzono jako zbyt ściśle powiązanej z subiektywnymi zapatrywaniami światopoglądowymi. Wolą większości konstytucyjnej decyzję czy i jak chronić życia poczęte pozostawiono faktycznie ustawodawcy zwykłemu (z kosztami politycznymi danej decyzji) i sądownictwu w sprawach indywidualnych, ewentualnie – przyszłej zmianie normatywnej ustawy zasadniczej. Jeśli zatem mówić o tzw. kompromisie aborcyjnym z lat 90 – tych to miał on dwa fundamenty: art. 4a ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (gdzie uregulowano trzy przesłanki legalnej aborcji) oraz właśnie celowo niejasne językowo brzmienie art. 38 Konstytucji RP z 1997 r., będącego wyrazem intencjonalnej niechęci do przesądzenia, że ochrona konstytucyjna „życia” trwa już od momentu jego poczęcia. Z różnych powodów powinna mieć ona miejsce (religijnych, czy szerzej moralnych, społecznych, a nawet demograficznych) ale niekoniecznie musi zyskać aż rangę konstytucyjną. Zawsze też wtedy pojawi się pytanie o zakres, jej intensywność i moment, od którego chce się chronić życie płodowe. A wszystko w kontekście kolizji z konkurującymi wartościami (zwłaszcza po stronie matki). Problem ten dostrzegł Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 28 maja 1997 r., K 26/96, zapadłym jeszcze na gruncie tzw. „Małej Konstytucji” z 1992 r. (gdzie prawnej ochrony życia osobno nie uregulowano), skądinąd nie mniej prawotwórczym niż obecny wyrok z 22 października 2020 r. 

 U 8/15 – czy to postanowienie o umorzeniu z uzasadnieniem i zdaniami  odrębnymi – też zniknie? – Monitor Konstytucyjny

  Z perspektywy czasu tamta decyzja trochę przypomina anegdotę o królu Jagielle, co ofiarował „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Z zasad: „demokratycznego państwa prawnego” oraz „opieki i ochrony małżeństwa, macierzyństwa i rodziny” ówczesny TK wpierw kreatywnie wywiódł ochronę życia, co wprost wcale z nich bynajmniej nie wynikało (dostrzeżono to w zdaniach odrębnych). Następnie uznał, że „wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiej dywersyfikacji w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”. Później jednak zastrzegł, iż to „nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama. Intensywność ochrony prawnej i jej rodzaj nie jest prostą konsekwencją wartości chronionego dobra. Na intensywność i rodzaj ochrony prawnej, obok wartości chronionego dobra, wpływa cały szereg czynników różnorodnej natury, które musi brać pod uwagę ustawodawca zwykły decydując się na wybór rodzaju ochrony prawnej i jej intensywności”. Na dokładkę stwierdził jeszcze, że uzasadnieniem dla dopuszczenia przerywania ciąży nie mogą być takie wartości konstytucyjne, z których istoty "nie wynika ich prymat, a przynajmniej równorzędność w stosunku do wartości, jaką posiada życie ludzkie, także w fazie prenatalnej". Tak wywód TK doznał „logicznych pęknięć” – jak zasadnie ujął te niespójności prof. L Garlicki w jego zdaniu odrębnym, zwracając uwagę, że ostatnia z tych tez, „gdyby odczytywać ją w sposób (…) konsekwentny, mogłaby stanowić uzasadnienie dla wprowadzenia generalnego zakazu aborcji, chyba że dojdzie do zagrożenia życia matki. Skoro bowiem nie można różnicować wartości życia przed i po urodzeniu, to nie ma - poza ochroną innego życia - argumentu, by można było to życie zniszczyć”. W efekcie L Garlicki uznał za celowe rozróżnienie okresu życia prenatalnego od postnatalnego, dostrzegając brak zdolności płodu do samodzielnego życia poza organizmem matki, a tym samym brak podstaw do zacierania różnic między nimi. Konkludował, że „w poszukiwaniu wspólnego mianownika dla tych różnych sytuacji, w których wzgląd na ochronę innego dobra niż życie matki uzasadnia przerwanie ciąży należy - jak już była o tym mowa - powołać zasadę godności istoty ludzkiej. Z samej istoty tej zasady wynikała – jego zdaniem - „niemożność żądania od kobiety takich ofiar i poświęceń, które w sposób oczywisty przekroczą zwykłą miarę obowiązków związanych z ciążą, porodem i wychowaniem dziecka”. 

  Postawienie znaku równości między życiem płodowym, a życiem postnatalnym jest swoistą pułapką logiczną zastawioną na zwolenników szerszej dostępności aborcji. Jeśli przesądzić na poziomie konstytucyjnej ochrony (w ślad za przyjętymi zapatrywaniami aksjologicznymi), że życie zaczyna się od chwili poczęcia to dziecko nienarodzone staje się takim samym bytem jak osoba po urodzeniu. Natychmiast nasuwa się więc konstatacja, że można je odebrać poprzez aborcję tylko wtedy gdy po drugiej stronie stoi inne zagrożenie życia (konkretnie matki) albo – co zwolennicy ruchów „za życiem” też czasem kwestionują – wada letalna płodu, ostatecznie i tak prowadząca do śmierci dziecka po urodzeniu. Z zasady wówczas każda inna wolność obywatelska będzie już niższej wartości. Nie spełni warunków ważenia konkurujących wartości konstytucyjnych nie tylko aborcja płodu dotkniętego wadą nie prowadzącą do jego śmierci ale też zdrowej ciąży pochodzącej z czynu zabronionego, a nawet procedury in vitro. Pod znakiem zapytania staje też wówczas – z perspektywy zasady równości - różnicowanie karalności pozbawienia życia człowieka już urodzonego oraz nielegalnej aborcji czy spędzenia płodu tudzież cywilnych praw płodu i człowieka urodzonego. Jeśli jednak rozdzielimy „życie” – tak jak to robił w swoim zdaniu odrębnym prof. L Garlicki – na fazę płodową i po urodzeniu, zyskuje się czytelne kryterium dystynkcyjne, pozwalające na zróżnicowanie intensywności ochrony, a w konsekwencji prowadzące do przełamania owego nieuchronnego wąskiego symetryzmu dóbr: poświęcanego i ratowanego (życie – życie). Tą właśnie drogą rozumowania poszli twórcy ustawy zasadniczej w 1997 r. gdy na etapie prac nad jej art. 38 wypracowano rozwiązanie celowo niejednoznaczne językowo – bo kompromisowe. Intencjonalnie nie chciano wtedy postawić „kropki nad i” i uznać ochrony życia „od chwili poczęcia”. Dostrzegane było to zresztą w zdaniu odrębnym sędziego prof. Z. Czeszejko – Sochackiego do orzeczenia w sprawie K 26/96, gdzie ten stanowczo zanegował tezę jakoby art. 38 legitymizował przyjęty przez ówczesny Trybunał wzorzec konstytucyjny, sugerując „przypisanie ustrojodawcy intencji, od której wyraźnie się zdystansował”. Jeszcze w 2006 r. nie mógł być ten pogląd jakoś spornym skoro duża grupa posłów wraz z ówczesnym Marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem wystąpiła z inicjatywą stosownej zmiany art. 38 (druk sejmowy nr 993/2006). W uzasadnieniu wskazywali: „Celem poprawki jest zapewnienie ochrony prawnej człowiekowi od momentu poczęcia”. Symptomatyczne, że pod wnioskiem inicjującym obecny wyrok TK znajdziemy nazwiska też takich posłów, którzy w 2006 r. podpisali się pod tamtym projektem. Co takiego zmieniło się w stanie prawnym od 2006 r. (gdy nawet zdaniem polityków prawicy art. 38 nie chronił życia poczętego) do obecnego, że nagle w 2020 r. ex cathedra uznano, iż jednak chroni – i to tak restrykcyjnie ? Ano nic. Ale w międzyczasie zmienił się skład Trybunału Konstytucyjnego na niemal całkowicie zdominowany przez osoby związane ze Zjednoczoną Prawicą. W dniu 22 października 2020 r. w sprawie K 1/20 skorzystał on z opisanych niekonsekwencji uzasadnienia wyroku z 1997 r. i faktycznie wbrew intencji historycznego ustrojodawcy przesądził, że ochrona życia wyrażona w art. 38 obejmuje okres od daty poczęcia, przy jednoczesnym wyrażeniu – konsekwentnie dla powyższego poglądu – stanowiska, że wtedy alternatywą dla poświęcenia życia nienarodzonego nie może być tylko (i aż) godność kobiety. Tak okrężną drogą, bo poprzez prawotwórcze orzeczenie zdominowanego ideologicznie sądu konstytucyjnego, faktycznie doszło do – w założeniu – trwałej zmiany ustrojowej, którą 14 lat wcześniej bezskutecznie próbowano przeforsować normatywnie. Do tego uczyniono to z pominięciem trybu formalnej noweli ustawy zasadniczej, zwykłą większością w Sejmie (taką wybiera się sędziów do tego organu), mimo braku po stronie TK kompetencji do wydawania wiążącej interpretacji przepisów prawa i wbrew wyraźnym aktualnym trendom społecznym (wedle sondażu Estymator z 29/30 października 2020 r. za utrzymaniem kompromisu było aż 67% społeczeństwa, za liberalizacją przepisów - 19,2%, a za zaostrzeniem - ledwie 13,8 %).

   Gwoli uzupełnienia: drugim wzorcem konstytucyjnym, na którym się oparto, było prawo do godności człowieka (art. 30). Pogląd o możliwości jego naruszenia jest jednak w wypadku płodu pochodną przesądzenia wpierw jako zasady, że „człowiekiem” jest się już od chwili poczęcia.

   Choć zakres wyroku z 22 października 2020 r. obejmuje tylko zakwestionowanie jednej z trzech przesłanek dopuszczalności usunięcia ciąży, konsekwencje przyjętej w nim drogi rozumowania będą bardziej uniwersalne. Nijak nie da się uznać ekwiwalentności usunięcia zdrowego płodu pochodzącego ze zgwałcenia czy kazirodztwa (bo jak abortować taki płód jak się z zasady chce chronić – kosztem wolności i godności matki dziecka – nawet ten dotknięty poważnymi ułomnościami ?). Bardzo dyskusyjna będzie też konstytucyjność procedur in vitro. Dojdą opisane problemy z ochroną prawnokarną czy cywilnoprawną płodu. Wyłomem w zakazie aborcji docelowo pozostanie tylko przesłanka zagrożenia życia i może zdrowia kobiety (tam życiu płodu jako dobro ekwiwalentne jest przeciwstawione życie i – co bardziej wątpliwe - zdrowie kobiety) oraz wada letalna płodu – gdzie z dużym prawdopodobieństwem dziecka po urodzeniu i tak się nie uda uratować (przy czym tu sporym praktycznym problemem może być jednoznaczna ocena stanu płodu z perspektywy dostępności odpowiednio precyzyjnych badań diagnostycznych, zwłaszcza w małych miejscowościach). Patrząc na publikowane statystyki poszczególnych powodów przerywania ciąży, oznacza to docelowo niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce. Nade wszystko jednak - wbrew woli twórców Konstytucji RP z 1997 r. - przesądzono w jej art. 38 konstytucyjną ochronę życia od chwili poczęcia. Nie wydaje się zatem możliwe aby ową decyzję Trybunału tak zależnego od obozu Zjednoczonej Prawicy, w dłuższej perspektywie zaakceptowały inne siły polityczne o odmiennych zapatrywaniach aksjologicznych – tym bardziej w kontekście obecności w składzie trzech tzw. „dublerów” i przy wyraźnej intencji „zabetonowania” tej drażliwej społecznie kwestii wyrokiem jednostronnego politycznie TK. Skądinąd, jeśli prześledzić aktualną dyskusję na temat przewidywanej roli wspomnianej na wstępie sędzi Amy Coney Barrett w uchyleniu sięgającego tam lat 70 - tych precedensu aborcyjnego wynikającego ze sprawy Roe vs. Wade, powstaje wrażenie, że za chwilę podobną sytuację zaobserwujemy w USA. 

 

Tomasz Krawczyk 

piątek, 30 października 2020

Oświadczenie w sprawie uczestnictwa w Zgromadzeniu ogólnym sędziów SO w Łodzi 16 listopada 2020 r.

Samorząd sędziowski rozumiany jako reprezentacja środowiska przestał istnieć 14 lutego 2020r. wraz z wejściem w życie ustawy kagańcowej.

Zlikwidowano wtedy Zgromadzenia ogólne (przedstawicieli) sędziów okręgów i apelacji oraz Zebrania sędziów poszczególnych sądów wprowadzając w to miejsce Zgromadzenia ogólne sędziów sądów wszystkich szczebli. Uprawnienia tych nowych organów zostały zredukowane do wysłuchiwania raz w roku informacji prezesa sądu (oczywiście bez jakiegokolwiek jej opiniowania) oraz ewentualnego (nieobligatoryjnego, żeby nie można było wprowadzić obstrukcji) wyboru delegatów do kolegium, którzy razem z zasiadającymi w kolegium prezesami mieliby opiniować kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie. Do każdej potencjalnej uchwały Zgromadzenia nakazano nadto dołączać imienną listę sędziów ze wskazaniem jak głosowali. 

Już w styczniu 2020 r. zapowiadałam, że w tak fasadowym samorządzie nie zamierzam brać aktywnego udziału ani udziału w ogóle. Powołani przez Ministra Ziobro prezesi sądów świetnie sami zaopiniują kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie, których następnie przyklepie wybrana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa. U nas w Łodzi już raz z takim opiniowaniem poradził sobie wiceprezes Marek Kruszewski, który pomimo podjętej zdecydowaną większością głosów przez kolegialny organ samorządu decyzji o odroczeniu opiniowania uznał, że może jednoosobowo ten samorząd zastąpić. A co do konkursów … Cóż konsekwentnie uważam, że choć to się nie opłaca, nie warto w nich uczestniczyć.

W Sądzie Okręgowym w Łodzi pierwsze zgromadzenie na zasadach ustawy kagańcowej ma się odbyć 16 listopada 2020 r.  Potrzeba zwołania zgromadzenia wyniknęła z konieczności wyboru delegatów do kolegium, aby  mógł być nadany bieg konkursom na wolne stanowiska sędziowskie. Z powodu pandemii zgromadzenie ma obradować w formule niestacjonarnej. Według koncepcji prezesa, od 9.00 do 14.00 urzędować ma komisja skrutacyjna, a sędziowie pojedynczo maja przychodzić, aby w warunkach zapewnienia tajności oddać głos na zgłoszonych wcześniej mailowo kandydatów.

Od lipca 2017 r. do stycznia 2020 r. aktywnie uczestniczyłam w działaniach samorządu sędziów Sądu Okręgowego w Łodzi, sędziów okręgu Sądu Okręgowego w Łodzi i Sędziów Apelacji Łódzkiej. Czuję się więc zobowiązana, aby publicznie przedstawić i uzasadnić swoje obecne stanowisko w tej sprawie.

Z przykrością stwierdzam, że nie widzę przestrzeni do  dalszego działania w aktualnej formule samorządu sędziowskiego, którą uznaję za całkowicie fasadową i sprzeczną z art. 17 Konstytucji RP nakazującym tworzyć samorząd zawodowy w celu reprezentacji  osób wykonujących zawody zaufania publicznego i sprawujących pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.

Z tego względu oświadczam, że nie będę uczestniczyć w Zgromadzeniu ogólnym sędziów Sądu Okręgowego w Łodzi w dniu 16 listopada 2020 r. ani w wyborze delegatów do kolegium sądu.

 



Ewa Maciejewska

Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

sobota, 24 października 2020

Gdy wyroki wydaje partia rządząca ...

Protesty, które wylały się na ulicę polskich miast po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazania aborcji z powodu ciężkiej i nieodwracalnej wady płodu mają konkretnego adresata. Jest nim partia Prawo i Sprawiedliwość i osobiście Jarosław Kaczyński. Protestujący nie mają żadnych wątpliwości, że to oni odpowiadają za wydany wyrok,  intuicyjnie kierują swoją złość przed siedziby i biura poselskie partii rządzącej, a w Warszawie pod dom jej prezesa. W krążących po internecie relacjach live z protestów, bez względu na miasto, w którym się odbywają wybrzmiewa skandowane przez maszerujący tłum młodych ludzi oskarżycielskie " j..ć PiS" albo "wy...lać". To prawda, że niektórzy aktywiści wcześniej protestowali także w obronie praworządności, ale struktura wiekowa i atmosfera obecnych protestów jest zupełnie inna. Jak mówią ich uczestnicy "grzeczniej już było". W internecie pojawił się mem ze zdjęciem marszu idącym za banerem z czerwonym napisem na czarnym tle "JESTEŚMY ZANIEPOKOJONE". Podpis pod zdjęciem pyta "Tak mamy protestować?".

Jestem przeciwnikiem wulgaryzacji języka, ale rozumiem emocje i gniew młodych ludzi, którzy nagle poczuli, że rządzący posługując się fasadowym Trybunałem Konstytucyjnym właśnie zrealizowali plan narzucenia Polakom swojej wizji fundamentalizmu religijnego. Fundamentalizmu, w którym ważniejsze od przykazania miłości bliźniego jest posłuszeństwo surowym nakazom religijnym, a w bliższej perspektywie posłuszeństwo władzy, która jako jedyna wie, co dla jej obywateli jest dobre.

Ja reprezentuję trochę starsze pokolenie. Już od grudnia 2015 r. protestuję przeciwko zawłaszczaniu przez jedną partię polityczną wszystkich instytucji publicznych. Do znudzenia powtarzam, że niezależność sądów i trybunałów jest fundamentem państwa prawa oraz praw i wolności obywatelskich.

Często narzekano, że ten temat jest dla młodych niezrozumiały i obojętny, że średnia wieku na protestach przekracza 40 a nawet 50 lat. Do tego poza lipcem 2017 protesty nigdy nie były zbyt liczne, choć sygnałów zapowiadających haniebny wyrok z 22 października było aż nadto. Mimo to, chyba nikt do końca nie wierzył. Sama byłam przekonana, że znowu to odroczą jak wcześniej dezubekizację i RPO. Ale stało się. Może uznali, że teraz albo nigdy. A to dolało oliwy do ognia, bo tak ważnych społecznie spraw nie przeprowadza się pod osłoną szalejącej pandemii.

Dlatego tym razem na protestach jest inaczej. Są młodzi, są wkurzeni. Protestują po swojemu, w sposób, który wielu razi i wprawia zakłopotanie. Jest też wykorzystywany przeciwko nim. Ale w swoim gniewie są autentyczni, a w diagnozie kto za tym wyrokiem stoi bezbłędni. Choć bowiem wyrok Trybunału był podobno dla posłów PiSu spodziewany i  oczywisty, dopóki nie obsadzili Trybunału swoimi sędziami, przez ponad 25 lat z podobnym wnioskiem do Trybunału nie wystąpili.

Wyrok z 22 października 2020 r. jest namacalnym dowodem na to, że władza w demokratycznym państwie musi być podzielona i kontrolowana. Wydarzenia, których dzisiaj doświadczamy pokazuje, że coraz więcej młodych Polaków to rozumie i coraz więcej zorientowało się, że to ich także osobiście dotyczy.

Ewa Maciejewska
sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

piątek, 9 października 2020

Dokumentujemy


 W dniu 6 października 2020 r. Prezydent RP powołał do Sądu Okręgowego w Łodzi 10 nowych sędziów:

Dominika CHRUŚCIELEWSKA
Eryk DĄBROWSKI
Iwona KONOPKA
Damian KRAKOWIAK
Witold ŁAWNICKI
Wiktor MATYSIAK
Ewa MICHNIEWICZ-BRODA
Marek PIETRUSZKA
Aleksandra SMOŁKOWICZ
Marcin SUMIŃSKI
a do Sądu Rejonowego dla Łodzi - Widzewa w Łodzi - 1 nowego sędziego:
Michał KAMIŃSKI
Wraz z nimi:
Tomasz KOSAKOWSKI - do Sądu Okręgowego w Olsztynie (https://oko.press/wplacil-na-fundusz-pis-odbierze-od.../...
oraz paru obecnych prezesów i wiceprezesów sądów z "dobrej zmiany".
Zamiast zwyczajowych gratulacji wolimy przypomnieć godną postawę innych naszych kolegów:

niedziela, 27 września 2020

Co dalej z awansami sędziowskimi?

Po prawie dwóch latach, pierwsze łódzkie konkursy przeprowadzone przed upolitycznioną KRS doczekały się finału w postaci zaproszenia na 6 października wybrańców neo-KRS po odbiór nominacji prezydenckich. Przypomnę, że spośród 18 wskazanych wówczas kandydatów do Sądu Okręgowego w Łodzi 7 zrezygnowało, a co do jednego uchwała wciąż nie jest prawomocna. Po odbiór nominacji wybiera się zatem 6 października 10 orzeczników. Zaś spośród osób rekomendowanych na stanowiska do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, zrezygnowała jedna, na nominacje oczekują zatem 4 osoby.

Niektóre z tych 10 nominacji do sądu okręgowego i 4 do sądu apelacyjnego są czysto „dobrozmianowe”, inne w normalnych czasach nie budziłyby wątpliwości. Jednak prawie wszyscy wiemy, że czasy nie są dla awansów sędziowskich normalne.

Oczywiście także poprzedni system nie był w pełni sprawiedliwy i transparentny. Większość awansów nie była kontrowersyjna, ale były też przypadki awansów nadzwyczaj szybkich oraz osób bez uzasadnienia pomijanych. Następnie, od końca 2015 r. do marca 2018 r., Minister Sprawiedliwości nie ogłaszał konkursów na wolne stanowiska sędziowskie, co na dwa i pół roku zahamowało naturalną wymianę kadr.

Po przejęciu przez partię rządzącą kontroli nad Krajową Radą Sądownictwa kluczem do awansu stał się stosunek do wdrażanej "reformy" sądownictwa. Ci, którzy zdecydowali się poprzeć nowy porządek godząc się z wypaczonym rozumieniem niezawisłości i praworządności w nagrodę otrzymali awanse, o których w zwykłych okolicznościach nawet by nie marzyli.

Nie od początku było to jednak oczywiste. Awans jest naturalną potrzebą każdego, kto angażuje się w swoją pracę, jest formą rozwoju i spełnienia zawodowego. W 2018 roku znalazło się zatem sporo sędziów, którzy wystartowali w nowych konkursach niejako z rozpędu, bo już wcześniej byli na delegacjach albo to był akurat ich czas na kolejny etap rozwoju zawodowego.

Jednak po pierwszych rozczarowaniach przebiegiem konkursów przed neo-KRS (dla Łodzi były to posiedzenia z 11 i 12 października 2018 r., które nazwałam czarnym czwartkiem dla Sądu Apelacyjnego w Łodzi i czarnym piątkiem dla Sądu Okręgowego w Łodzi) zdecydowana większość środowiska uznała stawanie przed tym upolitycznionym organem za legitymizację tych decyzji, które jaskrawo premiowały i nadal premiują sympatie polityczne lub zwykłe karierowiczostwo. Uchwały prawie wszystkich zgromadzeń samorządu sędziowskiego najpierw odraczały opiniowanie kandydatów, a potem wprost wzywały do wycofania się z konkursów w toku i niekandydowanie w nowych.

Wielu, bardzo dobrych merytorycznie i sprawnych orzeczniczo sędziów do tych apelów się zastosowało, zwłaszcza po uchwale trzech połączonych Izb Sądu Najwyższego 23 stycznia 2020 r. Oczywiście byli też tacy, w tym ci, którzy już 6 października odbiorą swoje nominacje, którzy uznali, że bez względu na okoliczności na awans zasługują i bez względu na ułomność procedury i ograniczenie ze względów ideowych konkurencji, nie wycofają się. Niestety, to właśnie oni, a nie ci, którzy z konkursów zrezygnowali mogą dzisiaj odetchnąć z ulgą. Ich pozycja na kolejne lata jest ugruntowana, a zmiany, które się dokonały wydają się być nie do cofnięcia. Teza profesora Bartoszewskiego potwierdziła się. Bycie przyzwoitym, nie opłaca się. Mam jednak nadzieję, że nadal wierzymy, że nawet jeżeli się nie opłaca, to i tak warto.

Trzeba jednak sobie postawić trudne pytanie co dalej. Akceptujemy, że nic więcej nie da się zrobić i godzimy się z tym czego zmienić nie możemy, czy nadal uznajemy startowanie przed upolitycznionym neo-KRS za nieprzyzwoite i sprzeczne z etyką sędziowską.

Na horyzoncie pojawia się koncepcja spłaszczenia struktury sądownictwa jako pomysłu na dokończenie reformy wymiaru sprawiedliwości. Paradoksalnie perspektywa spłaszczenia stawia pod znakiem zapytania sens startowania w konkursach na stanowiska, które zaraz zostaną zlikwidowane. Może to, a może druga już rekomendacja neo-KRS dla sędziego Nawackiego przemawia za trwaniem w sprzeciwie.

Sam sprzeciw i dezaprobata to jednak dzisiaj za mało. Nie wystarczy samemu nie startować lub mówić innym ‘nie startujcie’. Nadszedł czas, aby równolegle podjąć działania konstruktywne, stworzyć alternatywną wizję systemu nowych, bardziej sprawiedliwych i transparentnych awansów sędziowskich i przekonać do tej wizji jak największą część środowiska i opinii publicznej, a w końcu rządzących.

To zadanie dla stowarzyszeń sędziowskich i Forum Współpracy Sędziów.

Musimy zaproponować własny projekt. Przedstawić go do szerokiej konsultacji, w szczególności sędziom rejonowym, którzy natury rzeczy są najbardziej awansem zainteresowani. Przedyskutować z samorządem pozostałych zawodów prawniczych, z organizacjami pozarządowymi, ruchami obywatelskimi, a na koniec zorganizować sędziowską i obywatelską zbiórkę podpisów. Nawet jeżeli w sejmie tej kadencji projekt trafi od razu do kosza, wykonana praca koncepcyjna oraz integracja środowiska wokół wspólnej idei kiedyś w przyszłości musi zaprocentować.

Nie rezygnujemy z bycia przyzwoitymi i rozliczenia tych, którym tej przyzwoitości zabrakło, ale bądźmy też kreatywni w proponowaniu własnej wizji sądownictwa.



Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

 

 

 

 

 

 


niedziela, 20 września 2020

Dzisiaj Beata, a jutro to może być z każdy z nas

 

W państwie, w którym niezależność sądów i niezawisłość sędziów nie jest świętością, w którym nie przestrzega się podstawowych zasad demokracji, a prokuratura jest podporządkowana partii rządzacej
- każdego można oskarżyć,
- do każdego można wejść o 6. rano z nakazem przeszukania.
Nie oszukujmy się, że chroni nas immunitet.
Nie oszukujmy się, że skoro jesteśmy uczciwi, nic na nas nie znajdą.
Nie oszukujmy się, że wystarczy siedzieć cicho i się nie wychylać, to nie będą szukać.
Nie tłumaczmy sobie, że brak reakcji na jawne bezprawie oznacza neutralność i apolityczność.
Będąc sędziami mamy obowiązek stać na straży prawa i publicznie zabierać głos, gdy jest łamane.
Mamy wypełniać obowiazki sędziego sumiennie i bezstronnie, bez względu na oczekiwania czy groźby Ministra Sprawiedliwości.
Gdy kogoś z nas spotykają za to represje,
- nie wolno nam nie mieć odwagi,
- nie wolno nam nie mieć zdrowia, czasu, nadziei czy siły,
- nie wolno nam szukać spokoju i bezpieczeństwa,
- nie wolno nam uważać, że nas to nie dotyczy lub nie obchodzi.
Mamy obowiązek okazać jedność i wsparcie.
Jesteśmy to winni Beacie Morawiec, Igorowi Tuleyi, Pawłowi Juszczyszynowi, Krystianowi Markiewiczowi i wielu innym.
Jesteśmy to winni także sobie, bo dzisiaj Beata, a jutro to może być każdy z nas.
Dlatego, w poniedziałek 21 września o 12.00, bez względu na to ilu nas będzie, tak jak sędziowie z Krakowa, staniemy w Łodzi na Placu Dąbrowskiego przed Sądem Okręgowym w geście solidarności i sprzeciwu.

Ewa Maciejewska
i Rafał Maciejewski

środa, 29 lipca 2020

Gdy to polityk wybiera sędziego ...

Gdy to polityk wybiera sędziego ...

Szukając przykładu tradycji sędziowskiej niezależności, zwykle przywołuje się amerykański Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych (Supreme Court of The United States, w skrócie: SCOTUS). Sędziowie pełnią tam urząd dożywotnio, a umierają bardzo rzadko – jak głosi znane za oceanem powiedzenie. Teoretycznie żadna z pozostałych władz nie ma wpływu na ich werdykty, a formalny związek poszczególnych sędziów z politykami sprowadza się do przeszłości zawodowej sędziego (niekiedy pracownika lub doradcy administracji rządowej i/lub struktur partyjnych) oraz aktu nominacyjnego Prezydenta USA, poprzedzonego zatwierdzeniem przez Senat. Z chwilą powołania taki sędzia teoretycznie staje się już całkowicie niezależnym i niezawisłym w sferze wyrokowania - aż do śmierci lub rezygnacji z urzędu. Faktycznie jednak, przez sam tryb wyboru sędziów do tego grona, ściśle powiązany z istniejącym w USA systemem prezydenckim, amerykański SN jest – delikatnie to ujmując – niewolny od wpływu partyjnej polityki. 
 Court Building
 
W 2000 r. losy prezydentury w USA zawisły na włosku. Języczkiem u wagi miał się okazać stan Floryda, gdzie różnicą zaledwie 537 głosów i przewagą 0,009 % wygrał George W. Bush. Mimo, że demokrata Al Gore zyskał w skali kraju niemal 550.000 głosów więcej, przy zwycięstwie na Florydzie istniejący w USA system zapewniał republikaninowi 25 tamtejszych głosów elektorskich i finalnie jego ogólnokrajowe zwycięstwo. Wskutek zwłaszcza żądań ponownego, tym razem ręcznego, przeliczenia głosów (miało to zweryfikować wcześniejsze liczenie maszynowe, gdzie zdarzały się niejasności co do uznania głosu za nieważny), zaraz po wyborach nastąpił ostry spór sądowy co do dopuszczalności kontynuowania takiej weryfikacji, zwłaszcza po wyznaczonym terminie na przekazanie wyników. Spór prawny na tym tle zakończyło postępowanie przed federalnym Sądem Najwyższym (Bush v. Gore), gdzie głosami 5:4 wstępnie wstrzymano dalsze liczenie głosów, co – wraz z następczym orzeczeniem - przypieczętowało ostateczne zwycięstwo G.W.Busha. Za rozstrzygnięciem zagłosowało pięciu sędziów powołanych przez republikańskich prezydentów (w tym też C. Thomas, mianowany do SN przez G.Busha seniora czyli ojca zwycięskiego kandydata), czterech powołanych przez demokratów wyraziło sprzeciw. W całej sprawie chodziło m.in. o uprawnienia stanowej legislatury i stanowego Sądu Najwyższego, których swoboda została zakwestionowana przez sąd federalny głosami sędziów republikańskich. Ci zaś - co warte podkreślenia – w innych wypadkach zwykle bywali bardziej przychylni autonomii stanów. Choć pojawiają się też głosy, że ponowne przeliczenie nie zmieniłoby tożsamości zwycięzcy, orzeczenia w tej sprawie wzbudzały i nadal wzbudzają kontrowersje w USA, czego wyrazem były pojawiające się potem na ich temat publikacje o tak znamiennych tytułach jak: „Should We Trust Judges” („Czy powinniśmy ufać sędziom?”), „Supreme Court Commits Suicide” („Sąd Najwyższy popełnia samobójstwo), „Supreme Injustice. How the High Court Hijacked Elections 2000” („Najwyższa niesprawiedliwość. Jak Wysoki Sąd uprowadził wybory 2000”), czy „Politics over Principle” („Polityka nad pryncypium”). Idealnym podsumowaniem zgłaszanych do nich uwag wydaje się być konstatacja zawarta w jednym ze zdań odrębnych (sędziego J. P. Stevensa): „Chociaż nigdy nie poznamy z całkowitą pewnością tożsamości zwycięzcy tegorocznych wyborów, tożsamość przegranego jest jasna. To zaufanie Narodu do sędziego jako bezstronnego strażnika rządów prawa”. Nie dawało się bowiem nie dostrzec związku zwycięskiego wyniku głosowania w SCOTUS z proweniencją polityczną sędziów, którzy mieli tam akurat większość oraz faktu, że to nominaci republikanów w SN przesądzili wygraną kandydata tejże partii.
 United States presidential election, 2000 - Conservapedia

Tylko w czerwcu 2020 r. zapadły w tym samym sądzie aż trzy precedensowe orzeczenia, w których rozkład głosów przebiegał także z grubsza po linii partyjnej, z korektą w postaci republikańskiego prezesa SCOTUS J. Robertsa, który znany jest z bardziej liberalnych poglądów (zresztą zyskał poparcie części demokratycznych senatorów już w 2005 r., gdy powoływano go do SN). Najpierw Supreme Court uznał, że przepisy ustawy Civil Rights Act z 1964 r., literalnie zabraniające jedynie dyskryminacji pracowników ze względu na rasę, kolor skóry, pochodzenie, wyznawaną religię i płeć, chronią również osoby homoseksualne i transseksualne (Bostock v. Clayton County, Georgia). Administracja D. Trumpa bezskutecznie argumentowała, że zapis ustawy nie obejmował orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Następnie uchylił forsowane przez urzędującego prezydenta USA zakończenie stworzonego przez B. Obamę programu imigracyjnego DACA („Deferred Action for Childhood Arrivals”), określającego warunki, pod jakimi nielegalni migranci, którzy przybyli jako dzieci do USA, mogą czasowo uniknąć deportacji (Department of Homeland Security v. Regents of University of California et al.). Wreszcie, uchylił uchwalone w Luizjanie rygorystyczne przepisy administracyjne, istotnie ograniczające dostępność aborcji (June Medical Services, LLC v. Russo). Również to ostatnie rozstrzygnięcie zapadło wbrew negatywnemu stanowisku republikańskiej administracji D. Trumpa, znanej ze wspierania ruchów pro life. Interesujący był każdorazowy wynik głosowań: 5:4. Wszystkie trzy orzeczenia przeszły głosami sędziów wywodzących się z nominacji demokratycznej, wspartych stanowiskiem prezesa J. Robertsa. Przeciwko byli pozostali obecni w SN sędziowie „republikańscy”, w tym obaj powołani już przez D. Trumpa (B. Kavanaugh, N. Gorsuch).
Opisana zależność między politycznym decydentem, dokonującym wyboru i powołania danego sędziego, a przyszłym orzekaniem tegoż sędziego, nie zawiera w sobie przypadku. Desygnując takiego sędziego, który jest bliski ideologicznie i środowiskowo: poglądami prawnym, zapatrywaniami społecznymi, politycznymi i układami towarzyskimi, zyskuje się względną rękojmię przedłużenia wpływów własnego ugrupowania na sferę władzy teoretycznie odrębną od polityków. W tym układzie traci na znaczeniu formalna gwarancja niezależności sędziego i jego niezawisłości w orzekaniu. Nawet przy tak ogromnej sferze autonomii, którą niewątpliwie cieszą się sędziowie amerykańskiego SN, widać jak na dłoni, że przeszłość zawodowa i nominacyjna odbija się na ich sferze orzeczniczej, przynajmniej tam, gdzie wejdzie w rachubę kontrola decyzji politycznych albo konieczność rozstrzygnięcia kontrowersyjnych kwestii społecznych. Nieprzypadkowa jest wyraźna determinacja D. Trumpa do powołania za swojej kadencji możliwie dużej liczby sędziów federalnych, zwykle relatywnie młodych białych mężczyzn o konserwatywnych poglądach – by ci na lata zdefiniowali amerykańskie sądownictwo czy też zaciekła walka o to, czy B. Kavanaugh, uznawany za wyjątkowo konserwatywnego, zasiądzie ostatecznie w SCOTUS.
W warunkach polskich polityczne nominacje sędziów ograniczone były do 2018 r. wyłącznie do Trybunału Konstytucyjnego. Rozmijanie się 9 – letnich indywidualnych kadencji, przy zmieniających się składach Sejmu, gwarantowało jednak w pewnym zakresie niezbędny pluralizm myśli poprzez wybieranie przez różne ugrupowania sędziów o odmiennej wrażliwości politycznej i społecznej. Aż do 2015 r. trzon organu stanowili zresztą szanowani profesorowie prawa. Najpierw jednak 8 lat rządów PO – PSL, a potem rządy Zjednoczonej Prawicy, spowodowały wyraźne przechyły ideologiczne w TK, drastycznie pogłębione w ostatnim przypadku powołaniem 3 „dublerów” oraz już jaskrawo politycznymi nominacjami w stylu: J. Przyłębskiej, prof. K. Pawłowicz, S. Piotrowicza czy ostatnio B. Sochańskiego. W efekcie, mimo wszystkich atrybutów formalnej niezależności instytucjonalnej i gwarancji niezawisłości sędziowskiej, Trybunał Konstytucyjny stał się przez taką politykę personalną faktycznie trzecią, ostateczną, izbą Parlamentu, całkowicie podporządkowaną partii rządzącej, służącą z jednej strony do legalizowania konstytucyjnie kontrowersyjnych zmian PiS, z drugiej – do przechowywania niewygodnych politycznie dla niej ustaw, wniosków czy skarg konstytucyjnych. Od paru lat bez trudu można przewidzieć treść kolejnych zapadających tam orzeczeń bo te zawsze są zgodne z oczekiwaniami większości parlamentarnej. Odesłać tu należy np. do artykułu prof. M. Pyziak – Szafnickiej („Nowa rola Trybunału Konstytucyjnego”), który ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej”.
W pozostałych sądach - przez swoją większość w KRS i tryb jej wyboru do Rady – to głównie sędziowie wskazywali sędziów, co aż do 2018 r. czyniło polski wymiar sprawiedliwości w miarę wolnym od nadmiernego wpływu polityków. 
 Powołanie neoKRS celowo rozciągnęło ten polityczny wybór - poprzez pośredników w osobach osadzonych tam sprzyjających PiS sędziów - także na SN, NSA i sądy powszechne, a w rezultacie pozwoliło obozowi Zjednoczonej Prawicy na personalne obsadzanie tych sądów. 

 RMF FM: NSA wydał kolejne zabezpieczenie powołania sędziów SN

Przykłady: z jednej strony amerykańskiego SN, a z drugiej – rodzimego TK, dowodzą jednak niezbicie, że sędzia wybrany politycznie (o ile nie będą temu towarzyszyły sztywne reguły selekcji, drastycznie ograniczające arbitralność decyzji personalnej, a tym samym i jej partyjne kryteria) nawet po latach nie przestaje być wolnym od polityki i pozostaje w zasadzie wierny w swoim orzekaniu tym środowiskom, ugrupowaniom i poglądom, które stały za jego powołaniem. Przy monopartyjnym obsadzeniu całego sądu czy izby stają się one wtedy przedłużeniem władzy politycznej danej partii, a smutny los TK pokazuje skalę druzgocącego wpływu tego faktu dla autorytetu i zaufania społecznego do tak zbudowanej instytucji. Nie ma logicznego powodu aby gdzie indziej nagle miałoby być jakoś inaczej. Między bajki można więc włożyć zapewnienia, że tak powołany sędzia będzie już wtedy li tylko „sługą polskiego prawa i polskiego społeczeństwa, a nie politycznych i korporacyjnych koterii” czy o „odgradzaniu Sądu Najwyższego od polityki grubym murem”. W kontekście owej nieformalnej zależności formalnie niezależnych sędziów SN z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można zatem pójść o zakład jak ostatecznie zostaną rozstrzygnięte przez nowych sędziów IKNiSP SN (wszyscy powołani przez A. Dudę) te najbardziej ocenne i zarazem godzące w legalność jego elekcji protesty wyborcze: odnoszące się do niekonstytucyjności trybu i daty zarządzenia wyborów, braku równości maksymalnych budżetów kampanijnych dla poszczególnych kandydatów, niejasności w finansowaniu kampanii A. Dudy, jednostronnej roli mediów publicznych, nieprawidłowości w głosowaniach za granicą czy naruszającego zasadę równości faworyzowania profrekwencyjnego mieszkańców małych gmin, gdzie urzędujący prezydent cieszył się wedle wszelkich sondaży wyraźnie większym poparciem. A nade wszystko: jak zostanie rozstrzygnięta kwestia ważności wyboru Prezydenta RP. Gdy to polityk wybiera sędziego, można bez trudu przewidzieć jak ten sędzia za chwilę oceni też wybór tegoż polityka. Tym bardziej przy istniejących zastrzeżeniach prawnych co do legalności samego aktu powołania, gdzie właśnie rzeczony polityk jest gwarantem dalszej obecności w SN. W normalnych okolicznościach byłoby to zatem oczywistą podstawą do wyłączenia od orzekania … ale wiadomo jak rozpoznawane są tego typu wnioski w IKNiSP SN. Po to utworzono ową izbę oraz powołano do niej w trybie politycznym wyłącznie nowych sędziów SN aby wynik rozstrzygania takich kontrowersji, jak te dotyczące wyborów z 12 lipca 2020 r., okazał się finalnie zbieżnym z tym co dwadzieścia lat wcześniej zdarzyło się po drugiej stronie oceanu.

SSO Tomasz Krawczyk