czwartek, 25 marca 2021

„Sędziowie pokoju” – głos praktyka pełen niepokoju.



Ostatnio zrobiło się znowu w przestrzeni medialnej głośno o pomyśle rozszerzenia wymiaru sprawiedliwości o „Sędziów pokoju”. Hasło nie jest nowe i czasem pojawia się, głównie w dyskusjach publicystycznych. Teraz jednak Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawia już gotowe założenia, a w pałacu prezydenckim odbywają się rozmowy z niektórymi politykami na ten temat. Na ile sprawa ta jest jedynie „wrzutką” pozwalającą niektórym politykom przypomnieć się swojemu elektoratowi i odwrócić uwagę od spraw bieżących, a na ile przymiarką do konkretnych działań, to oczywiście czas pokaże. Uznałem jednak, że pora zadać kilka pytań, które rodzą się sędziemu z wieloletnim stażem pracy. Nie pretenduję oczywiście do wyczerpującej analizy tematu, ani nawet do pogłębionej refleksji prawnej. Na dziś brak jest jeszcze jakiejkolwiek bazy normatywnej do takiej dyskusji. Chcę jednak uświadomić nam wszystkim – także tym, którzy mają pozytywne konotacje z hasłem „Sędziowie pokoju”, a sam się do nich zaliczam – jakie rodzą się problemy i wątpliwości.

Sędziowie pokoju pochodzić mają z wyborów powszechnych, organizowanych przy okazji wyborów samorządowych. Tu rodzą się pierwsze wątpliwości:

- Kto będzie mógł zgłaszać kandydatów na sędziów pokoju? Czy będzie możliwe organizowanie kampanii wyborczej i jak będzie wyglądało jej finansowanie? Mówiąc wprost, kto wyłoży za kandydata pieniądze na kampanię i w zamian za co? Wydaje się, że jeżeli zbieżność z wyborami samorządowymi zostanie utrzymana, to może się okazać, że swoich kandydatów na sędziego pokoju będą promować te same komitety, co w przypadku samorządowców. Często będą to wprost partie polityczne. Może to stanowić prostą drogę do „upartyjnienia” tego urzędu, który przecież ma sens tylko wtedy, gdy z założenia jest apolityczny. Jeżeli pieniądze na kampanię wyborczą kandydata na sędziego pochodzić będą od osób prywatnych, to rodzi się zagrożenie dla bezstronności sędziego pokoju, który przecież nie będzie kąsał dłoni, która go wykarmiła!?

Załóżmy, że kandydat zdobył najwięcej głosów wyborców i otrzymał nominację. Trzeba zadać sobie następujące pytania:

- Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi poddać się jurysdykcji naszego sąsiada, wybranego, pewnie w wielu wypadkach, niewielką większością głosów? W dzisiejszych czasach, w dobie powszechnego kryzysu autorytetów, każdy kto cieszyć się będzie poparciem jednej grupy wyborców, będzie miał równie duży elektorat negatywny. Z perspektywy zwykłego obywatela trzeba będzie dopuścić taką możliwość, że „Sędzią pokoju” zostanie nasz znienawidzony sąsiad, którego mamy za krętacza i z którym pozostajemy w jawnym lub utajonym konflikcie.

Następny problem:

- Czy i jak respektowana będzie zasada bezstronności „Sędziego pokoju”? Przecież z założenia ma to być mieszkaniec danego regionu. Ma być znany innym mieszkańcom, a zatem chodzić do miejscowego fryzjera, do osiedlowego sklepu, mieć znajomych, przyjaciół, a czasem też dłużników lub wierzycieli w miejscowej społeczności. Jako karnista przytoczę zasadę opisaną w art. 41 Kodeksu postępowania karnego, w myśl której „sędzia ulega wyłączeniu, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie”. Jeżeli podobna zasada miałaby obowiązywać w sądach pokoju, to rodzi się pytanie kolejne:

- Kto orzekałby o ewentualnym wyłączeniu sędziego pokoju? Kto miałby osądzić sprawę po jego wyłączeniu? Czy w takim razie sędziów pokoju na danym obszarze miałoby być kilku? Przecież takich przypadków gdzie sędzia pokoju z danego terenu zna stronę konkretnej sprawy, albo pozostaje z nią w jakichś związkach musi być dużo, skoro sędzia jest jednym z członków społeczności.

Załóżmy jednak, że takich problemów nie ma i sędzia pokoju dostaje do osądzenia sprawę złodziejaszka, który ukradł komuś klucz od mieszkania, wszedł do niego pod nieobecność właściciela i zabrał z półki w przedpokoju biżuterię wartą 1000 zł. Ot sprawa jak sprawa, klasyka gatunku. Trzeba jednak postawić kolejne pytania:

- Kto wniesie w tej sprawie akt oskarżenia? Jeśli ma to być prokurator, tak jak do tej pory, to wydaje się oczywiste, że w postępowaniu przygotowawczym będzie stosował zasady prawa karnego – materialnego i procesowego. To nakładałoby, jak się wydaje, obowiązek stosowania także przez sędziego pokoju tych samych zasad. Jak ma on podołać temu obowiązkowi, jeśli nie będzie wymogu posiadania wyższego wykształcenia prawniczego? Sądzia pokoju, który nie jest prawnikiem nie będzie z pewnością wiedział, że zgodnie z powszechną linią orzecznictwa i doktryny prawa, nasz złodziejaszek w przedstawionym kazusie będzie odpowiadał za kradzież z włamaniem – art. 279 kk, a nie za „zwykłą” kradzież (art. 278 kk). Jeśli chodzi o procedurę, to czy sędzia pokoju będzie wiedział o prawie oskarżonego do odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania? Czy uszanuje ustawowe prawo osób najbliższych dla oskarżonego do odmowy zeznań? Czy będzie wiedział jakie dokumenty z akt mogą służyć za dowód, a jakie nie? Takie pytania można mnożyć. Ponadto, skoro sędzia pokoju i tak będzie musiał przestrzegać wszystkich zasad procedury, to pewnie nie zrobi tego ani szybciej, ani lepiej niż „zawodowy” sędzia. Po co zatem powoływać kolejny organ, skoro to i tak nie wiele zmieni?

Zatem może sędzia pokoju nie będzie stosował zasad prawa karnego i będzie orzekał na zasadach słuszności? No można i tak, ale:

- Czy zatem sędzia będzie związany katalogiem kar przewidzianym w prawie karnym? Czy będzie mógł np. orzec karę chłosty, a jeśli tak, to kto ją wykona? Co ze sprawą, w której sędzia pokoju skaże na więzienie człowieka, opierając się na zeznaniach samego sprawcy przed policjantem, w sytuacji gdy nie był jeszcze w stanie oskarżenia, a jako świadek został pouczony, że pod groźbą kary ma mówić prawdę. Dla każdego prawnika jest oczywiste że zeznania takie nie mogą służyć za dowód, bo praktycznie pozbawia to oskarżonego prawa do obrony.

Wreszcie pytanie najistotniejsze:

- Jak ma rozpoznać apelację Sąd Rejonowy od orzeczenia wydanego przez sędziego pokoju „na zasadach słuszności”? Czy sędzia rejonowy ma przyłożyć do tego orzeczenia miarę prawa karnego – i śmiem twierdzić, że wtedy żadne się nie ostanie – czy też ma orzec na zasadach słuszności? Jaka to wówczas będzie kontrola sądowa? Zasady słuszności dla dwóch różnych osób mogą być zupełnie inne. Czy naprawdę chcemy, żeby ktoś kierował do więzienia nas albo naszych bliskich „na zasadach słuszności”, bez żadnej prawnej, obiektywnej kontroli?

Ostatnia rzecz, to już kwestie techniczne:

- gdzie będzie prowadził rozprawy i wydawał wyroki sędzia pokoju? Kto zapewni mu obsługę sekretarską i wg. jakich zasad będzie prowadzona dokumentacja? Gdzie będą przechowywane akta? Kto wyłoży koszty potrzebne na doręczenie wezwań, przeprowadzenie dowodów, transport akt i uczestników postępowania itp.?

Wydaje mi się, że już ta wyrywkowa analiza pozwala mi mieć w sobie niepokój i podzielić się nim z czytelnikami. Może się przecież wydawać, że nic prostszego jak łobuza osądzić i do więzienia wsadzić. Cały współczesny system wymiaru sprawiedliwości ukierunkowany jest na przestrzeganie zasad, które pozwalają obiektywnie i bezstronnie udowodnić winę i wymierzyć sprawiedliwą karę, a osobę niewinną z zarzutów oczyścić. We wszystkich pomysłach, jakie ostatnio nagłaśniano nie widzę żadnych gwarancji osiągnięcia podobnego celu. Widzę natomiast bardzo niebezpieczną próbę ominięcia zasad w imię realizacji swoich partykularnych celów.

Grzegorz Gała
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

niedziela, 14 marca 2021

18 marca - dopóki walczymy, jesteśmy zwycięzcami

 

Tym razem szczególnie solidaryzujemy się z sędzią Igorem Tuleyą, który konsekwentnie kwestionuje skuteczność uchylenia swojego immunitetu i odmawia stawiennictwa w charakterze podejrzanego na wezwanie Prokuratury Krajowej. Według zapowiedzi Prokuratury, wobec tej postawy zamierza ona wystąpić do Izby Dyscyplinarnej o zgodę na przymusowe doprowadzenie sędziego. Wkrótce możemy być zatem świadkami bezprecedensowego w demokratycznym państwie prawa zatrzymania i doprowadzenia do Prokuratury czynnego sędziego. 
To jeszcze wczoraj wydawało się niewyobrażalne!
Jednak dopóki walczymy, jesteśmy zwycięzcami, a nie pokonanymi. Sędzia Igor Tuleya nie daje się pokonać. To imponuje, ale też nakłada na nas wszystkich zobowiązanie.

18 marca 2021 r. o 15.00 spotykamy się przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Widzewa, ul. Kopcińskiego 56. Jest to już trzecia i ostatnia z lokalizacji, które zaplanowaliśmy w styczniu.

Po ustanowieniu przez SSP "Iustitia" każdego 18. dnia miesiąca Dniem Solidarności z Represjonowanymi Sędziami, postanowiliśmy w styczniu, lutym i marcu symbolicznie stanąć przed trzema łódzkimi sądami, aby pokazać swój sprzeciw wobec odsunięcia od orzekania Igora Tuleyi, Beaty Morawiec i Pawła Juszczyszyna. W lutym dodatkowo wspieraliśmy zsyłanych na odległe delegacje prokuratorów. Zaprosiliśmy do wspólnego protestu przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Jak zawsze wspierali nas też walczący o praworządność obywatele.

Dziękuję wszystkim, którzy byli z nami w styczniu i w lutym i PROSZĘ JESZCZE RAZ O WSPÓLNĄ OBECNOŚĆ W MARCU.

Głęboko wierzę, że to co robimy ma sens, bo nam samym i wszystkim wokół nie pozwala zapomnieć, że dzieje się zło, a tym którzy są represjonowani pokazuje, że nie są sami. Zwłaszcza Igorowi Tuleyi takie symboliczne wsparcie jest dzisiaj bardzo potrzebne.

Niezależnie od solidarnościowych zdjęć przed sądami, do skutku, czyli do przywrócenia do pracy naszych kolegów, w każdy 18. dzień miesiąca powstrzymujemy się od orzekania.

Ta część naszego protestu powinna z miesiąca na miesiąc być bardziej widoczna, bo rozprawy wyznaczane są z dużym wyprzedzeniem. Propagowaniu Dnia Solidarności pośród łódzkich sędziów służyła także nasza obecność przed sądami. Kto nie śledzi mediów społecznościowych może zobaczył nas lub w najbliższy czwartek zobaczy przed swoim sądem. Będziemy też rozdawać specjalne pocztówki z wykreślonym z kalendarza 18. dniem miesiąca. Mam nadzieję, że dotrą na biurko każdego sędziego z naszego okręgu.
Nie chcemy orzekać mniej ani wolniej. Praca sędziego wykonywana jest nie tylko na sali rozpraw, ale tylko tam zakładamy togę i łańcuch, tam wysłuchujemy strony, świadków, pełnomocników, tam ogłaszamy wyroki.

W 18. dniu miesiąca symbolicznie puste sale rozpraw mają pokazać, że polscy sędziowie nie dadzą się podporządkować władzy politycznej, że solidaryzują się z represjonowanymi kolegami i wciąż pamiętają o wolnych sądach.

W lipcu 2017 r. partia rządząca popełniła błąd, bo zadziałała zbyt radykalnie chcąc z dnia na dzień zlikwidować cały Sąd Najwyższy. To wywołało zdecydowany opór obywateli i środowisk prawniczych. O wiele bardziej skuteczne są działania powolne, efekt mrożący połączony z efektem znużenia i przyzwyczajenia.

Niektórzy z nas może tłumaczą sobie, że zawieszenie 3 na 10 tysięcy sędziów to przecież jeszcze nie Białoruś, Rosja czy Turcja. Z kolei wniosek o zgodę na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Igora Tuleyi, to tylko i wyłącznie efekt jego nieprzejednanej postawy.

Jednak w demokratycznym kraju nominaci partii rządzącej, nazwani Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, nie mają prawa decydować o odsuwaniu od orzekania niezawisłych sędziów ani wyrażać zgody na ich zatrzymywanie i przymusowe doprowadzenie do Prokuratury, a Paweł Juszczyszyn, Beata Morawiec, a dzisiaj szczególnie Igor Tuleya, którzy tego doświadczyli, nie mogą zostać sami.

Pomijając nawet zwykłą ludzką i zawodową przyzwoitość, nie możemy być pewni, że represje władzy dotykać będą tylko niepokornych i protestujących. Rządzący chcą mieć pewność jak rozstrzygane będą jej wnioski i jej oskarżenia oraz wszelkie roszczenia przeciwko niej. Narzędzia są dwa: obsadzić strategiczne sądy swoimi, a resztę zastraszyć, przekupić, przekonać, że jednostkowy opór nie ma sensu.

W Polsce cały czas jesteśmy na początku tej drogi. Władza ma wpływ jedynie na wyroki Trybunału Konstytucyjnego i niektóre składy Sądu Najwyższego. Reszta jest w przeważającej części niezawisła, ale czas robi swoje. Co raz więcej sędziów wikła się w nową rzeczywistość, bo w inny sposób nie da się dzisiaj awansować czy przyjmować "dobrozmianowych" funkcji. A im więcej jest tych "uwikłanych", tym taka postawa staje się bardziej powszechna i tak krok po kroku, plasterek po plasterku sens sprzeciwu, a może nawet jego powód gdzieś się gubi.

Nie wystarczy wewnętrzna niezawisłość i przekonanie, że bez względu na to co się stanie w orzekaniu pozostaniemy niezależni. Musimy zewnętrznie pokazywać, że to co się dzieje jest nieakceptowalne. Zawieszenie Pawła, Beaty i Igora i możliwe zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Igora to sprawdzian solidarności i wytrwałości środowiska. Może wcale nie trzeba nas zastraszyć, wystarczy nas wziąć na przeczekanie, bo ile można protestować, ile poświęcać swojego czasu, energii, komfortu? Każda autorytarna władza tak kalkuluje!

Dlatego nie możemy rezygnować z publicznego demonstrowania solidarności i sprzeciwu. Zmobilizujemy się jeszcze raz 18 marca o 15.00 przed Sądem Rejonowym dla Łodzi Widzewa na ul. Kopcińskiego 56, a w każdy 18. dzień miesiąca do skutku powstrzymujmy się od orzekania. O innych formach protestu będziemy informować na bieżąco, w zależności od rozwoju sytuacji. Pamiętajcie, dopóki nasz sprzeciw jest widoczny, jesteśmy zwycięzcami.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

poniedziałek, 1 marca 2021

Presja ma sens - moja dymisja została uznana za bezprzedmiotową. Dziękuję wszystkim za wsparcie.

Na początku roku otrzymałam od Prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi pismo o zamiarze zwolnienia mnie z funkcji zastępcy przewodniczącej I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Łodzi ze względu na moje działania w postaci nakłaniania innych sędziów do odwoływania wyznaczonych rozpraw. Jak się później okazało, chodziło o opublikowany na blogu sędziów łódzkich świąteczno-noworoczny apel, aby przyłączyć się do akcji SSP "Iustitia" i w każdy 18. dzień miesiąca powstrzymać się od orzekania w geście solidarności z odsuniętymi od orzekania sędziami: Beatą Morawiec, Igorem Tuleyą i Pawłem Juszczyszynem.

https://sedziowielodzcy.blogspot.com/2020/12/swiateczne-zyczenia-i-noworoczne.html

Słowa, aby "kto może odwołał już wyznaczone rozprawy, a kto nie może, aby dołączył w kolejnych miesiącach, a przede wszystkim, aby nie wyznaczać na te dni w 2021 roku nowych rozpraw" podważyły zaufanie Prezesa do mnie jako zastępcy przewodniczącej wydziału i stały się przyczyną zamiaru zwolnienia mnie z funkcji.

Procedura wymaga, aby po otrzymaniu pisma o zamiarze odwołania mieć możliwość złożenia pisemnych wyjaśnień, a następnie, aby w sprawie wydało opinię kolegium sądu, które od lutego 2020 składa się z prezesa sądu okręgowego i prezesów wszystkich sądów rejonowych okręgu. Opinia kolegium nie jest dla Prezesa wiążąca, ale musi być wydana.

Pisemne wyjaśnienia dotyczące stawianych mi zarzutów w związku z Dniem Solidarności z Represjonowanymi Sędziami złożyłam w kadrach w piątek 8 stycznia, a w poniedziałek 11 stycznia uznając sprawę za ważną społecznie, upubliczniłam ich treść na blogu sędziów łódzkich i na Facebooku.

https://sedziowielodzcy.blogspot.com/2021/01/moja-odpowiedz-do-prezesa-sadu.html

Odzew społeczny i medialny przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. O sprawie napisali na swoich stronach internetowych: TOK FM, Gazeta Wyborcza, OKO.press, Rzeczpospolita.

Przed WSA w Łodzi na Piotrkowskiej cyklicznie protestujący tam w obronie wolnych sądów Niepokorni Obywatele wystąpili z wielkim transportem "Żądamy odwołania dymisji sędzi Ewy Maciejewskiej", a 8 z 9 sędziów z mojego wydziału wystosowało do Prezesa list z wyrazami poparcia i apelem o nieodwoływanie mnie z funkcji. Jedyna sędzia, która pod pismem się nie podpisała przebywała w tym czasie na zwolnieniu lekarskim.

Między innymi w mojej sprawie wypowiedział się zarząd Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Sędziów Sądów Administracyjnych w uchwale z 21 lutego 2021 r.

https://monitorkonstytucyjny.eu/archiwa/17265

Kolegium 11 prezesów (jeden prezes sądu okręgowego i 10 prezesów sądów rejonowych), które odbyło się 18 stycznia odroczyło wydanie opinii do kolejnego terminu 1 marca, na który zostałam zaproszona celem wysłuchania.

Byłam gotowa stawić się i odpowiedzieć na wszystkie pytania, jednak parę minut przed wyznaczoną godziną kolegium otrzymałam telefon o zdjęciu mojej sprawy z porządku obrad.

Z przesłanych mi wyjaśnień wynikało, że Prezes Sądu Okręgowego uznał sprawę za bezprzedmiotową, bo jak pokazały statystyki w skali całego sądu apel mój spotkał się w styczniu i lutym z niewielkim odzewem i większość rozpraw nie została odwołana. Z kolei sprawy, których terminy w I Wydziale Cywilnym przełożono w większości zakończyły się, a na zmianę terminu rozpoznania spraw nie złożono skarg.

Reasumując, uznaję sprawę mojej niedoszłej dymisji za zamkniętą. Jednocześnie pragnę w tym miejscu bardzo SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ wszystkim, którzy w mojej obronie zabrali publicznie głos. Kochani, jeżeli udaje się nam wygrywać małe bitwy, to kiedyś uda się nam wygrać całą wojnę o niezależne, sprawne i przyjazne obywatelom sądy.

Każdy gest i każdy nawet drobny czyn ma znaczenie. Czasami jest to transparent, czasem podpis, artykuł, wpis w mediach społecznościowych, zabranie głosu w dyskusji, przesłanie kartki z wyrazami wsparcia. Ważne, aby ci, na których spadają represje nie zostawali z nimi sami.

W moim przypadku bycie zastępcą przewodniczącej to tylko funkcja, ważna dla sędziów i pracowników I Wydziału Cywilnego, ale tylko funkcja. Nawet gdybym została zdymisjonowana, nadal mogłabym orzekać. Igor Tuleya, Beata Morawiec i Paweł Juszczyszyn nie mają wstępu na salę rozpraw, nie mogą wykonywać swojego zawodu. To o tym ma przypominać każdy 18. dzień miesiąca.

Akcja solidarności trwa! 18 marca w czwartek o 15. spotykamy się przed Sądem Rejonowym dla Łodzi Widzewa na ulicy Kopcińskiego 56

Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do stycznia i lutego, 18 marca statystycznie odbędzie się mniej rozpraw niż w zwykły czwartek, a w kolejnych miesiącach to będzie narastać. Presja ma sens, a kropla drąży skałę. Nie poddawajmy się. Jeszcze raz wszystkim dziękuję za wsparcie.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi