niedziela, 21 czerwca 2020

BHP Demokracji



Niedawno w jednej z firm, w mieście, w którym mieszkam, miał miejsce straszny wypadek. Pracownik obsługujący ogromną prasę został przez nią zmiażdżony. Makabryczność tego zdarzenia sprawiła, że do dziś często wraca ono w rozmowach lokalnej społeczności. Jak zawsze w takich przypadkach przeprowadzono skrupulatne postępowanie, którego celem było wyjaśnienie przyczyn wypadku przy pracy. W jego trakcie okazało się, że zmarły pracownik, chcąc ułatwić sobie pracę i zwiększyć wydajność, zdemontował wszystkie zabezpieczenia chroniące go przed wypadkiem. Usunął osłony, wyłączył alarmy informujące o niebezpieczeństwie i nie stosował się do instrukcji postępowania na tym stanowisku pracy, Niestety o wszystkich tych praktykach wiedział pracodawca i nie reagował, zadowolony z większej efektywności pracy. Dziś operator prasy nie żyje, a pracodawcy grozi więzienie.
Demokratyczne państwo prawne da się porównać z fabryką. Każdy jego filar ma określone zadania w procesie zapewnienia obywatelom spokojnego, bezpiecznego i dostatniego bytu. W tej olbrzymiej fabryce dyrektorem jest Władza, sprawowana na mocy demokratycznego, wyborczego mandatu. To ona decyduje o kierunkach i sposobach realizacji celów. Jest rzeczą naturalną, że w pogoni za efektywnością władza będzie starała się iść na skróty, działać szybko.Obywatele dążący do bogacenia się także są skłonni do omijania ograniczeń. Nasi mądrzy przodkowie, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji takiego stanu wymyślili szereg zabezpieczeń, które jak osłony przy niebezpiecznej maszynie, chronią nas przed strasznymi skutkami.
Już sam proces stanowienia prawa został pomyślany tak, aby z parlamentu wychodziły mądre i bezpieczne ustawy. Dwuizbowość parlamentu, profesjonalne biura legislacyjne czy konieczność konsultacji eksperckich lub społecznych zapobiega uchwalaniu prawa pochopnie i wyłącznie w celu realizacji bieżących potrzeb politycznych. Prezydent, jako strażnik konstytucji ma przemożną rolę kontrolną i korzystając z veta lub możliwości odesłania ustawy do badania, powinien zapobiegać instrumentalizacji prawa. Sąd konstytucyjny złożony z największych autorytetów prawniczych powinien wnikliwie i profesjonalnie oceniać skutki działalności legislacyjnej. Na końcu niezależne sądy i niezawiśli sędziowie, powoływani i awansowani z wykluczeniem motywów politycznych, powinni chronić obywatela przed przewagą władzy i aparatu państwowego i dbać o sprawiedliwość. Można jeszcze dodać niezależną i apolityczną prokuraturę, Najwyższą Izbę Kontroli,Rzecznika Praw Obywatelskich, wolne media, samorządy różnych szczebli i wreszcie organizacje obywatelskie i społeczne. Dopiero konglomerat tych konstytucyjnych zabezpieczeń gwarantuje że „państwowa fabryka” będzie działała sprawnie, bez ryzyka wypadku przy pracy.
Niestety….
Patrząc dziś na naszą Ojczyznę, każdy chyba musi już dostrzegać, że daleko nam do tego modelu. Uchwalanie ustaw w jeden dzień, z pominięciem konsultacji i opinii ekspertów, bierna postawa innych uczestników procesu legislacyjnego, obsadzanie wg politycznych sympatii organów kontrolnych i sprawujących wymiar sprawiedliwości, upolitycznienie mediów,marginalizowanie instytucji obywatelskich i protestów społecznych, jest jak zdejmowanie kolejnych osłon czy wykręcanie bezpieczników. Często niestety sami obywatele, dla podniesienia wydajności i wymiernych profitów finansowych są gotowi zezwalać na usuwanie czy podporządkowywanie kolejnych instytucji…. Tak jak pracownik obsługujący prasę w mojej miejscowości.
Czy naprawdę jako społeczeństwo jesteśmy gotowi podjąć ryzyko śmiertelnego wypadku demokracji? Czy władza naprawdę jest gotowa podjąć ryzyko pozbawienia wolności, gdy ktoś kiedyś za ten wypadek będzie ją chciał rozliczyć….
Warto w swoim sumieniu zadać sobie trud odpowiedzi na powyższe pytania i w ramach dozwolonej aktywności społecznej – zrzeszania się, głosowania w wyborach, wolności wypowiedzi itp. – dać wyraz swoim poglądom.
Na koniec tekst ten dedykuję także rzecznikom dyscyplinarnym sędziów. Oczywiście możecie panowie uznać ten tekst za przejaw niedozwolonej dla sędziów działalności politycznej. Robiliście to wielokrotnie i ja też jestem na to gotowy. Ale pamiętajcie, że sami także jesteście bezpiecznikami, których prawidłowe działanie jest, w instrukcji BHP dla wymiaru sprawiedliwości, ważnym elementem. Pokusa łamania zasad bezpieczeństwa jest stara jak historia państw, a ostrzeganie przed nią ma charakter uniwersalnego, patriotycznego obowiązku, niezależnego od tego kto i jak władzę sprawuje. Tekstem tym chcę dziś, 21 czerwca 2020 roku, obowiązek ten spełnić.

Grzegorz Gała
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

środa, 17 czerwca 2020

Ta sama Rada, te same wady ...

W ostatnim czasie sędziowie IKNiSP SN wydali kilka wyroków, w których uchylili w części uchwały nowej KRS o przedstawieniu kandydatów na wyższe stanowiska sędziowskie. Obok rozstrzygnięcia konkursu z udziałem M. Nawackiego (I NO 96/19) czy na wolne stanowisko w Sądzie Okręgowym w Łodzi (I NO 63/19), tożsamy los spotkał uchwałę z udziałem W. Żurka i D. Pawłyszcze (I NO 192/19). Uzasadnienia tych orzeczeń (oraz paru wcześniejszych) wydają się na tyle zbieżne, że pozwalają na wysnucie bardziej ogólnych spostrzeżeń co do tego jak nowi sędziowie owej izby zapatrują się na swoją rolę i funkcjonowanie Rady. 

 Trwa posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa
 
Rozpoznawane negatywnie przez nowych sędziów IKNiSP SN są wszelkie zarzuty dotyczące konstytucyjności powołania neoKRS czy ważności jej uchwał, a także wadliwości konkursów do SN w kontekście braku kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów. Orzekający są tu w analogicznej sytuacji co uczestnicy postępowania (wszak też zostali powołani na skutek wniosku neoKRS i przy podobnym trybie zarządzenia naboru). Zatem brak im w tym wypadku waloru niezbędnego obiektywizmu. Pomimo tego nie wahają się osobiście rozstrzygać wszelkich tego typu wniosków, które by mogły pośrednio zdelegitymizować od strony formalnej także ich własną obecność w Sądzie Najwyższym. Prezentowaną tu argumentację można pokrótce sprowadzić do stanowiska, że na podstawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 25 marca 2019 r. w sprawie K 12/18 (wydanego przez sędziów z nominacji PiS, w tym tzw. „dublera”), nowy sposób powołania sędziowskiej części KRS uznano za zgodny z ustawą zasadniczą. Zatem kwestionowanie wadliwości ustrojowej owego gremium w postępowaniu z odwołania od uchwały KRS uznać należy za niedopuszczalne. Analogicznie, za materię nie podlegającą kontroli jakiegokolwiek organu sądowego uznano też skuteczność powołania sędziów do neoKRS czy wywodzoną na tej podstawie nieważność jej uchwał.
Ciekawostką pozostaje, że przy rozpatrywaniu odwołań od konkursu do Sądu Najwyższego, sędziowie IKNiSP SN byli w stanie zdobyć się na bezpośrednie zastosowanie Konstytucji RP, z odmową respektowania ograniczającej ich w tym zakresie regulacji ustawowej. W efekcie rozpoznali środki odwoławcze pomimo braku jasnej podstawy normatywnej. Jest to tym bardziej godne odnotowania, że w swoich rozstrzygnięciach nowi sędziowie SN bardzo chętnie sięgają jednak do „legalizujących” wyroków, jakie zapadły w ostatnim czasie w Trybunale Konstytucyjnym, pozostawiając wówczas całkowicie poza polem własnych rozważań nieprawidłowości w jego funkcjonowaniu i nadmierne upolitycznienie.
W treści uzasadnień nowych sędziów IKNiSP nie odnajdziemy natomiast śladu odniesienia się do uchwały 3 połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r., sygn. BSA I-4110-1/20. Nie może to jednak dziwić: próba prawniczego zmierzenia się z tą rafą byłaby z góry skazana na niepowodzenie skoro w jej świetle oraz treści art. 87 ustawy o SN żadne z tych orzeczeń nowych sędziów nie powinno było zapaść.
Naprawdę ciekawie wyglądają jednak uzasadnienia rozstrzygnięć IKNiSP SN w warstwie ocen trafności wyboru konkretnego kandydata. Odwołując się do wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r. w połączonych sprawach C-585/18, C-624/18 i C-625/18 oraz wydanej w jej następstwie własnej uchwały składu 7 sędziów IKNiSP SN z 8 stycznia 2020 r., I NOZP 3/19, a także treści art. 33 ust. 1 ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa („W sprawach indywidualnych Rada podejmuje uchwały po wszechstronnym rozważeniu sprawy, na podstawie udostępnionej dokumentacji oraz wyjaśnień uczestników postępowania lub innych osób, jeżeli zostały złożone”), nowi sędziowie SN konsekwentnie wywodzą, że „Rada nie może pominąć istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy okoliczności wynikających z udostępnionej dokumentacji lub wyjaśnień, czy innych zebranych dowodów, ani dokonać ustaleń sprzecznych z tym materiałem, zaś samo rozstrzygnięcie powinno być wynikiem wszechstronnego rozważenia wszystkich aspektów sprawy w sposób, który nie był dowolny”. Już wcześniej stawiali wymóg, że „pomimo, że Rada nie ma obowiązku przedstawiania w uzasadnieniu uchwały szczegółowej oceny wszystkich uczestników postępowania, a jedynie tych, którzy zostali rekomendowani do powołania przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na określone stanowisko sędziowskie, powinna zrobić to jednak w sposób, który realnie umożliwi pozostałym kandydatom porównanie swojej sytuacji z reprezentowanym przez tych pierwszych poziomem. W przeciwnym razie godzi to w pewność co do sprawiedliwego i rzetelnego wyboru przez KRS rekomendowanych kandydatów”.
Można dostrzec pewien rys humorystyczny w takich wywodach jak ten, że „nie może budzić wątpliwości, że kandydaci do objęcia takiego urzędu (sędziego SN – przyp. aut.) powinni bardziej cechować się szczególnym dorobkiem naukowym (wykluczając ten znikomy lub wręcz incydentalny) lub szczególnie wybitnym orzecznictwem i długoletnią pracą w sądzie” - gdy przyrównać ów wzorzec do sylwetek niektórych nabytków, osadzonych w Sądzie Najwyższym na skutek niedawnych zmian personalnych w tej instytucji. Niemniej jednak mamy tu daleko idącą kontrolę prawidłowości merytorycznej uchwał neoKRS: nie tylko pod kątem np. naruszenia procedury głosowania czy zgodności i kompletności dokumentacji ale też w zakresie przyjętych w zaskarżonej uchwale kryteriów ocen, uwzględniania tam wszystkich istotnych okoliczności i przesłanek decydujących o wyborze najlepszego kandydata. Przykładem są krytyczne uwagi poczynione w uzasadnieniu wyroku I NO 192/19 odnośnie nadmiernej wagi, jaką neoKRS przyłożyła do działalności sędziego D. Pawłyszcze w Ministerstwie Sprawiedliwości oraz podkreślenie skali jego związków z resortem i długotrwałego braku pracy orzeczniczej – w kontekście stawianych Radzie zarzutów o zbytnią zależność od władzy wykonawczej.
Powyższy model kontroli uchwał KRS prowadzić będzie w dłuższej perspektywie do umniejszenia jej roli w procesie powoływania i awansowania sędziów – przy wzroście znaczenia opinii nominatów z IKNiSP SN, wyłonionych przecież w trybie politycznym i takimże celu. W rezultacie, nawet po ewentualnych zmianach legislacyjnych w sferze zasad wyboru sędziów do KRS, właśnie wyselekcjonowani dzięki obecnej Radzie nominaci zachowaliby faktycznie decydujący wpływ na kształtowanie polityki kadrowej w polskich sądach. Rodzi to zarazem zasadną wątpliwość czy tak ukształtowana relacja będzie zgodna z ustrojową pozycją tego organu, wynikającą z art. 179 Konstytucji RP.
Cieszy, że nowi sędziowie SN starają się jakoś ucywilizować działania neoKRS, co do której sposobu procedowania środowisko prawnicze ma ogromne zastrzeżenia. Już pobieżna lektura motywów uchylających orzeczeń unaocznia arbitralność podejmowanych tam decyzji, przy preferowaniu osób związanych z MS i neoKRS oraz pokrzywdzeniu kontrowersyjnie odrzuconych kandydatów. Z własnej wiedzy sędziów można tu jeszcze dorzucić faworyzowanie m.in. nowych faksowych prezesów i osób z nimi powiązanych, osób z forum internetowego R. Puchalskiego oraz o prawicowych poglądach politycznych. Nawet dla nowych sędziów SN skala uchybień w działalności owego gremium okazała się najwyraźniej nieakceptowalna skoro podejmowali decyzje kasatoryjne. Nie zmienia to faktu, że obecna Rada wciąż pozostaje wadliwie obsadzona, a z uzasadnień wyroków uchylających nade wszystko przebija jednak paradoks całej sytuacji. Dostrzegając w wywodach nowych sędziów pryncypialną krytykę sposobu procedowania neoKRS, gdzieś w tyle głowy musi bowiem zakiełkować taka oto myśl: przecież to ta sama Rada, która najpierw zapewniła im awanse do SN. Tak samo zależna od MS i polityków rządzącej większości parlamentarnej, równie nierzetelnie oceniająca wówczas kandydatów. Tyle, że wtedy nie miał kto ocenić prawidłowości tamtego konkursu – przy entuzjastycznej aprobacie przyszłych nominatów, garnących się do tego aby w tak kontrowersyjnych warunkach jednak zyskać przed nazwiskiem skrót „SSN”. Ten szpagat intelektualno - etyczny nowych sędziów wydaje się być wart odnotowania.

SSO Tomasz Krawczyk

środa, 10 czerwca 2020

O tym dlaczego Igor Tuleya zachował immunitet i czy urząd sędziego można zasiedzieć

„Urzędu sędziego nie da się zasiedzieć” - powiedział Igor Tuleya komentując decyzję Izby Dyscyplinarnej z 9 czerwca 2020 r. o odmowie uchylenia mu immunitetu. Dla niewtajemniczonych, zasiedzenie to nabycie własności bez tytułu prawnego poprzez odpowiednio długi okres posiadania. Porównanie jest  bardzo trafne, bo Izba Dyscyplinarna została nieprawidłowo powołana. Jej orzeczenia nie mogą być zatem uznawane za orzeczenia niezależnego sądu, nawet jeżeli merytorycznie są słuszne.

W przypadku uchwały z 9 czerwca 2020 r. wniosek prokuratury był oczywiście bezzasadny, presja i mobilizacja środowiska ogromna, a groźba kar finansowych za niewykonanie zabezpieczenia TSUE bardzo realna. Każdy z tych czynników mógł mieć znaczenie. Celem mogła też być teatralna próba uwiarygodnienia się. Nie mam jednak złudzeń. Izba Dyscyplinarna w obecnym kształcie i składzie osobowym nie jest i nigdy nie będzie niezależnym sądem. Mały, pozorny krok w tył ma charakter wyłącznie taktyczny.

Zezwolenie na ściganie karne Igora Tuleyi nie jest zresztą dzisiaj dla władzy korzystne. Zostałoby bowiem bardzo nagłośnione i zamiast zastraszyć, jedynie wznieciłoby jeszcze większy bunt. Z tego punktu widzenia korzystniejsze jest długotrwale nękanie, aż wszyscy się znużą i znudzą. Mobilizację i gotowość do walki trudno bowiem utrzymywać w nieskończoność, a wszyscy z natury rzeczy chcą spokoju i normalności. Nie mam dobrego pomysłu, co zrobić, aby ta kalkulacja nie okazała się trafna.

Jedno wiem na pewno. Jeżeli wygranie małej bitwy 9 czerwca 2020 r. ma się przekuć w wygranie wojny o niezależne sądownictwo, musimy jednoznacznie określić swoje stanowisko i być konsekwentnym. Nie możemy mieć moralności Kalego, że neo-KRS wadliwie wskazała sędziów Izby Dyscyplinarnej, a sędziów Sądu Okręgowego w Łodzi, a zwłaszcza mnie czy mojego kolegę z wydziału, już prawidłowo. Sąd Najwyższy w uchwale trzech izb z 23 stycznia 2020 r. rozróżnił co prawda sytuację sędziów ID, pozostałych izb Sądu Najwyższego i sędziów sądów powszechnych, ale rozróżnienie to dotyczyło wpływu wadliwego powołania na wzruszalność wydanych z udziałem takich sędziów orzeczeń. 

W świetle przywołanej uchwały orzeczenie w sprawie sędziego Igora Tuleyi, choć merytorycznie słuszne i tak będzie mogło być wzruszone, bo było wydane przez nienależycie obsadzony sąd. Natomiast orzeczenia rekomendowanych przez neo-KRS sędziów powszechnych, o ile będą merytorycznie słuszne, pod pewnymi dodatkowymi warunkami, będą mogły być utrzymane. Nie zmienia to jednak oceny moralnej sędziów, którzy stanęli do konkursów w procedurze nierealizującej prawa do niezależnego sądu  i nie zmazuje wady pierwotnej ich nienależytego powołania.

Urzędu sędziego nie da się zasiedzieć, ani tego w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, ani tego w sądzie rejonowym, okręgowym czy apelacyjnym. Możemy stać murem za Igorem Tuleyą, Waldemarem Żurkiem i Pawłem Juszczyszynem, ale jeżeli zaakceptujemy, że o wejściu do zawodu sędziego i o awansie do sądu wyższego rzędu decyduje organ zależny od polityków, to nasz mur długo nie postoi.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi




9 czerwca 2020 r. - Murem za Igorem Tuleyą






NASZ ŁÓDZKI KAWAŁEK MURU
MURU za sędzią Igorem Tuleyą,
MURU za niezależnością polskich sędziów.
Presja i solidarność ma sens.
Tym razem Izba Dyscyplinarna nie odważyła się na uchylenie immunitetu.