środa, 29 lipca 2020

Gdy to polityk wybiera sędziego ...

Gdy to polityk wybiera sędziego ...

Szukając przykładu tradycji sędziowskiej niezależności, zwykle przywołuje się amerykański Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych (Supreme Court of The United States, w skrócie: SCOTUS). Sędziowie pełnią tam urząd dożywotnio, a umierają bardzo rzadko – jak głosi znane za oceanem powiedzenie. Teoretycznie żadna z pozostałych władz nie ma wpływu na ich werdykty, a formalny związek poszczególnych sędziów z politykami sprowadza się do przeszłości zawodowej sędziego (niekiedy pracownika lub doradcy administracji rządowej i/lub struktur partyjnych) oraz aktu nominacyjnego Prezydenta USA, poprzedzonego zatwierdzeniem przez Senat. Z chwilą powołania taki sędzia teoretycznie staje się już całkowicie niezależnym i niezawisłym w sferze wyrokowania - aż do śmierci lub rezygnacji z urzędu. Faktycznie jednak, przez sam tryb wyboru sędziów do tego grona, ściśle powiązany z istniejącym w USA systemem prezydenckim, amerykański SN jest – delikatnie to ujmując – niewolny od wpływu partyjnej polityki. 
 Court Building
 
W 2000 r. losy prezydentury w USA zawisły na włosku. Języczkiem u wagi miał się okazać stan Floryda, gdzie różnicą zaledwie 537 głosów i przewagą 0,009 % wygrał George W. Bush. Mimo, że demokrata Al Gore zyskał w skali kraju niemal 550.000 głosów więcej, przy zwycięstwie na Florydzie istniejący w USA system zapewniał republikaninowi 25 tamtejszych głosów elektorskich i finalnie jego ogólnokrajowe zwycięstwo. Wskutek zwłaszcza żądań ponownego, tym razem ręcznego, przeliczenia głosów (miało to zweryfikować wcześniejsze liczenie maszynowe, gdzie zdarzały się niejasności co do uznania głosu za nieważny), zaraz po wyborach nastąpił ostry spór sądowy co do dopuszczalności kontynuowania takiej weryfikacji, zwłaszcza po wyznaczonym terminie na przekazanie wyników. Spór prawny na tym tle zakończyło postępowanie przed federalnym Sądem Najwyższym (Bush v. Gore), gdzie głosami 5:4 wstępnie wstrzymano dalsze liczenie głosów, co – wraz z następczym orzeczeniem - przypieczętowało ostateczne zwycięstwo G.W.Busha. Za rozstrzygnięciem zagłosowało pięciu sędziów powołanych przez republikańskich prezydentów (w tym też C. Thomas, mianowany do SN przez G.Busha seniora czyli ojca zwycięskiego kandydata), czterech powołanych przez demokratów wyraziło sprzeciw. W całej sprawie chodziło m.in. o uprawnienia stanowej legislatury i stanowego Sądu Najwyższego, których swoboda została zakwestionowana przez sąd federalny głosami sędziów republikańskich. Ci zaś - co warte podkreślenia – w innych wypadkach zwykle bywali bardziej przychylni autonomii stanów. Choć pojawiają się też głosy, że ponowne przeliczenie nie zmieniłoby tożsamości zwycięzcy, orzeczenia w tej sprawie wzbudzały i nadal wzbudzają kontrowersje w USA, czego wyrazem były pojawiające się potem na ich temat publikacje o tak znamiennych tytułach jak: „Should We Trust Judges” („Czy powinniśmy ufać sędziom?”), „Supreme Court Commits Suicide” („Sąd Najwyższy popełnia samobójstwo), „Supreme Injustice. How the High Court Hijacked Elections 2000” („Najwyższa niesprawiedliwość. Jak Wysoki Sąd uprowadził wybory 2000”), czy „Politics over Principle” („Polityka nad pryncypium”). Idealnym podsumowaniem zgłaszanych do nich uwag wydaje się być konstatacja zawarta w jednym ze zdań odrębnych (sędziego J. P. Stevensa): „Chociaż nigdy nie poznamy z całkowitą pewnością tożsamości zwycięzcy tegorocznych wyborów, tożsamość przegranego jest jasna. To zaufanie Narodu do sędziego jako bezstronnego strażnika rządów prawa”. Nie dawało się bowiem nie dostrzec związku zwycięskiego wyniku głosowania w SCOTUS z proweniencją polityczną sędziów, którzy mieli tam akurat większość oraz faktu, że to nominaci republikanów w SN przesądzili wygraną kandydata tejże partii.
 United States presidential election, 2000 - Conservapedia

Tylko w czerwcu 2020 r. zapadły w tym samym sądzie aż trzy precedensowe orzeczenia, w których rozkład głosów przebiegał także z grubsza po linii partyjnej, z korektą w postaci republikańskiego prezesa SCOTUS J. Robertsa, który znany jest z bardziej liberalnych poglądów (zresztą zyskał poparcie części demokratycznych senatorów już w 2005 r., gdy powoływano go do SN). Najpierw Supreme Court uznał, że przepisy ustawy Civil Rights Act z 1964 r., literalnie zabraniające jedynie dyskryminacji pracowników ze względu na rasę, kolor skóry, pochodzenie, wyznawaną religię i płeć, chronią również osoby homoseksualne i transseksualne (Bostock v. Clayton County, Georgia). Administracja D. Trumpa bezskutecznie argumentowała, że zapis ustawy nie obejmował orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Następnie uchylił forsowane przez urzędującego prezydenta USA zakończenie stworzonego przez B. Obamę programu imigracyjnego DACA („Deferred Action for Childhood Arrivals”), określającego warunki, pod jakimi nielegalni migranci, którzy przybyli jako dzieci do USA, mogą czasowo uniknąć deportacji (Department of Homeland Security v. Regents of University of California et al.). Wreszcie, uchylił uchwalone w Luizjanie rygorystyczne przepisy administracyjne, istotnie ograniczające dostępność aborcji (June Medical Services, LLC v. Russo). Również to ostatnie rozstrzygnięcie zapadło wbrew negatywnemu stanowisku republikańskiej administracji D. Trumpa, znanej ze wspierania ruchów pro life. Interesujący był każdorazowy wynik głosowań: 5:4. Wszystkie trzy orzeczenia przeszły głosami sędziów wywodzących się z nominacji demokratycznej, wspartych stanowiskiem prezesa J. Robertsa. Przeciwko byli pozostali obecni w SN sędziowie „republikańscy”, w tym obaj powołani już przez D. Trumpa (B. Kavanaugh, N. Gorsuch).
Opisana zależność między politycznym decydentem, dokonującym wyboru i powołania danego sędziego, a przyszłym orzekaniem tegoż sędziego, nie zawiera w sobie przypadku. Desygnując takiego sędziego, który jest bliski ideologicznie i środowiskowo: poglądami prawnym, zapatrywaniami społecznymi, politycznymi i układami towarzyskimi, zyskuje się względną rękojmię przedłużenia wpływów własnego ugrupowania na sferę władzy teoretycznie odrębną od polityków. W tym układzie traci na znaczeniu formalna gwarancja niezależności sędziego i jego niezawisłości w orzekaniu. Nawet przy tak ogromnej sferze autonomii, którą niewątpliwie cieszą się sędziowie amerykańskiego SN, widać jak na dłoni, że przeszłość zawodowa i nominacyjna odbija się na ich sferze orzeczniczej, przynajmniej tam, gdzie wejdzie w rachubę kontrola decyzji politycznych albo konieczność rozstrzygnięcia kontrowersyjnych kwestii społecznych. Nieprzypadkowa jest wyraźna determinacja D. Trumpa do powołania za swojej kadencji możliwie dużej liczby sędziów federalnych, zwykle relatywnie młodych białych mężczyzn o konserwatywnych poglądach – by ci na lata zdefiniowali amerykańskie sądownictwo czy też zaciekła walka o to, czy B. Kavanaugh, uznawany za wyjątkowo konserwatywnego, zasiądzie ostatecznie w SCOTUS.
W warunkach polskich polityczne nominacje sędziów ograniczone były do 2018 r. wyłącznie do Trybunału Konstytucyjnego. Rozmijanie się 9 – letnich indywidualnych kadencji, przy zmieniających się składach Sejmu, gwarantowało jednak w pewnym zakresie niezbędny pluralizm myśli poprzez wybieranie przez różne ugrupowania sędziów o odmiennej wrażliwości politycznej i społecznej. Aż do 2015 r. trzon organu stanowili zresztą szanowani profesorowie prawa. Najpierw jednak 8 lat rządów PO – PSL, a potem rządy Zjednoczonej Prawicy, spowodowały wyraźne przechyły ideologiczne w TK, drastycznie pogłębione w ostatnim przypadku powołaniem 3 „dublerów” oraz już jaskrawo politycznymi nominacjami w stylu: J. Przyłębskiej, prof. K. Pawłowicz, S. Piotrowicza czy ostatnio B. Sochańskiego. W efekcie, mimo wszystkich atrybutów formalnej niezależności instytucjonalnej i gwarancji niezawisłości sędziowskiej, Trybunał Konstytucyjny stał się przez taką politykę personalną faktycznie trzecią, ostateczną, izbą Parlamentu, całkowicie podporządkowaną partii rządzącej, służącą z jednej strony do legalizowania konstytucyjnie kontrowersyjnych zmian PiS, z drugiej – do przechowywania niewygodnych politycznie dla niej ustaw, wniosków czy skarg konstytucyjnych. Od paru lat bez trudu można przewidzieć treść kolejnych zapadających tam orzeczeń bo te zawsze są zgodne z oczekiwaniami większości parlamentarnej. Odesłać tu należy np. do artykułu prof. M. Pyziak – Szafnickiej („Nowa rola Trybunału Konstytucyjnego”), który ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej”.
W pozostałych sądach - przez swoją większość w KRS i tryb jej wyboru do Rady – to głównie sędziowie wskazywali sędziów, co aż do 2018 r. czyniło polski wymiar sprawiedliwości w miarę wolnym od nadmiernego wpływu polityków. 
 Powołanie neoKRS celowo rozciągnęło ten polityczny wybór - poprzez pośredników w osobach osadzonych tam sprzyjających PiS sędziów - także na SN, NSA i sądy powszechne, a w rezultacie pozwoliło obozowi Zjednoczonej Prawicy na personalne obsadzanie tych sądów. 

 RMF FM: NSA wydał kolejne zabezpieczenie powołania sędziów SN

Przykłady: z jednej strony amerykańskiego SN, a z drugiej – rodzimego TK, dowodzą jednak niezbicie, że sędzia wybrany politycznie (o ile nie będą temu towarzyszyły sztywne reguły selekcji, drastycznie ograniczające arbitralność decyzji personalnej, a tym samym i jej partyjne kryteria) nawet po latach nie przestaje być wolnym od polityki i pozostaje w zasadzie wierny w swoim orzekaniu tym środowiskom, ugrupowaniom i poglądom, które stały za jego powołaniem. Przy monopartyjnym obsadzeniu całego sądu czy izby stają się one wtedy przedłużeniem władzy politycznej danej partii, a smutny los TK pokazuje skalę druzgocącego wpływu tego faktu dla autorytetu i zaufania społecznego do tak zbudowanej instytucji. Nie ma logicznego powodu aby gdzie indziej nagle miałoby być jakoś inaczej. Między bajki można więc włożyć zapewnienia, że tak powołany sędzia będzie już wtedy li tylko „sługą polskiego prawa i polskiego społeczeństwa, a nie politycznych i korporacyjnych koterii” czy o „odgradzaniu Sądu Najwyższego od polityki grubym murem”. W kontekście owej nieformalnej zależności formalnie niezależnych sędziów SN z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można zatem pójść o zakład jak ostatecznie zostaną rozstrzygnięte przez nowych sędziów IKNiSP SN (wszyscy powołani przez A. Dudę) te najbardziej ocenne i zarazem godzące w legalność jego elekcji protesty wyborcze: odnoszące się do niekonstytucyjności trybu i daty zarządzenia wyborów, braku równości maksymalnych budżetów kampanijnych dla poszczególnych kandydatów, niejasności w finansowaniu kampanii A. Dudy, jednostronnej roli mediów publicznych, nieprawidłowości w głosowaniach za granicą czy naruszającego zasadę równości faworyzowania profrekwencyjnego mieszkańców małych gmin, gdzie urzędujący prezydent cieszył się wedle wszelkich sondaży wyraźnie większym poparciem. A nade wszystko: jak zostanie rozstrzygnięta kwestia ważności wyboru Prezydenta RP. Gdy to polityk wybiera sędziego, można bez trudu przewidzieć jak ten sędzia za chwilę oceni też wybór tegoż polityka. Tym bardziej przy istniejących zastrzeżeniach prawnych co do legalności samego aktu powołania, gdzie właśnie rzeczony polityk jest gwarantem dalszej obecności w SN. W normalnych okolicznościach byłoby to zatem oczywistą podstawą do wyłączenia od orzekania … ale wiadomo jak rozpoznawane są tego typu wnioski w IKNiSP SN. Po to utworzono ową izbę oraz powołano do niej w trybie politycznym wyłącznie nowych sędziów SN aby wynik rozstrzygania takich kontrowersji, jak te dotyczące wyborów z 12 lipca 2020 r., okazał się finalnie zbieżnym z tym co dwadzieścia lat wcześniej zdarzyło się po drugiej stronie oceanu.

SSO Tomasz Krawczyk

środa, 22 lipca 2020

Komentarz do zarzutów dyscyplinarnych dla Stałego Prezydium Forum Współpracy Sędziów








Komunikat Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych sędziego Przemysława W. Radzika w sprawie wszczęcia 22 lipca 2020 r. postępowań dyscyplinarnych przeciwko łącznie 14 sędziom – tj. 5 sędziom sądów apelacyjnych, 5 sędziom sądów okręgowych i 4 sędziom sądów rejonowych.

Zarzuty dyscyplinarne przedstawione ww. sędziom dotyczą oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa (art. 88a § 1 Prawa o ustroju sądów powszechnych), dotyczących ustawowego obowiązku składania oświadczeń przez sędziów sądów powszechnych – poprzez zatajenie w pisemnych oświadczeniach przynależności do zrzeszenia o nazwie Forum Współpracy Sędziów oraz do jego organu o nazwie Stałe Prezydium.
Zobacz komunikat Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego z 22 lipca 2020 r. [PDF]





Od początku wiedzieliśmy, że sprzeciw wobec nakazu upublicznienia przynależności do zrzeszeń i stowarzyszeń może skończyć się postępowaniem dyscyplinarnym.

Równocześnie jednak mieliśmy głębokie przekonanie, że nakaz ten nie jest uzasadniony charakterem wykonywanego przez nas zawodu i jaskrawie narusza gwarantowane wszystkim obywatelom, w tym sędziom, prawo do ochrony życia prywatnego i rodzinnego, wolność wyznania, gromadzenia się i stowarzyszania się, które to prawa gwarantowane są w Konstytucji RP (art. 47, art. 51 ust. 2, art. 53 ust. 7, art. 58 ust. 1), w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (art. 8, art. 9, art. 11) oraz w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej (art. 7, art. 10, art. 12).

Nie wstydzimy się stowarzyszeń sędziowskich, do których należymy. Nie ukrywamy swojej przynależności do nich, ale zdecydowanie nie godzimy się na łamanie naszych praw podstawowych. Tak rozumiemy postępowanie zgodnie ze ślubowaniem sędziowskim, w tym obowiązek stania na straży prawa i kierowania się zasadami godności i uczciwości w służbie i poza nią.

Dlatego ponad oświadczenie, że nie należymy do partii politycznej, związku zawodowego i nie prowadzimy działalności nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów, odmówiliśmy podania informacji wymaganej przez dodany ustawą kagańcową art. 88a § 1 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych.

Dzisiaj pierwszych 14 sędziów ze Stałego Prezydium Forum Współpracy Sędziów, w tym nasza łódzka przedstawicielka sędzia Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek ma postawione z tego tytułu zarzuty.

Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych Przemysław W. Radzik wierność przysiędze sędziowskiej i obowiązek stania na straży prawa i kierowania się zasadami godności i uczciwości w służbie i poza nią rozumie bowiem zupełnie odwrotnie niż my i pewnie, gdyby ustawa nakazywała mu publikowanie każdego dnia listy wszystkich swoich wydatków, spożytych posiłków czy odmówionych modlitw, zrobiłby to bez zmrużenia okiem, aby samemu sobie nie musieć stawiać zarzutu "uchybienia godności urzędu poprzez nierespektowanie ustawowych obowiązków".

Rozstrzygnięcie kto z nas ma rację na pewno trafi pod werdykt instytucji europejskich i międzynarodowych, a także do podręczników historii prawa, choć bezrefleksyjne posłuszeństwo ustawom już zostało w teorii prawa opisane i nazwane.

Nikt z nas, którzy odmówiliśmy złożenia oświadczenia, nie ma wątpliwości, że postąpiliśmy słusznie i drugi raz zachowalibyśmy się tak samo. Bo prawo, którego jesteśmy zobowiązani przestrzegać, to coś więcej niż pojedyncze, wyrwane z kontekstu przepisy ustaw. To hierarchiczny system norm, które muszą być wzajemnie spójne i zgodne z aktami wyższego rzędu.

Postawione dzisiaj zarzuty mają charakter symboliczny i ukazują słuszność wątpliwości co do sposobu funkcjonowania i celów nowego systemu dyscyplinarnego wobec sędziów, które jest obecnie przedmiotem postępowania przeciwnaruszeniowego przed TSUE ze skargi Komisji Europejskiej przeciwko Polsce.

Paradoksalnie zatem przysłużą się walce polskich sędziów o niezawisłość.

Trójka panów rzeczników wciąż bowiem nie rozumie, że polscy sędziowie są w przeważającej części ludźmi honoru i nie dadzą się zastraszyć, a im bardziej będą szykanowani tym bardziej będą niepokorni.  A żeby zastraszyć jakąś grupę trzeba zastraszyć wszystkich, bo jak nie ugnie się jeden, jego przykładem mogą pójść i na pewno pójdą kolejni.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

poniedziałek, 20 lipca 2020

O planach dalszej reformy sądownictwa



Po reelekcji Andrzeja Dudy, Zjednoczona Prawica deklaruje zamiar dokończenia reformy wymiaru sprawiedliwości przez spłaszczenie struktury sądów powszechnych i wprowadzenie jednolitego statusu sędziego. Poza zarzutem zbytniego rozbudowania obecnej struktury, nie znalazłam jednak przekonywującego wyjaśnienia czemu taka reforma ma służyć.

Z drugiej zaś strony padają argumenty o zlikwidowaniu tą drogą kolejnej gwarancji niezawisłości sędziowskiej poprzez wyeliminowanie zakazu przenoszenia sędziów między sądami, a być może nawet usunięcia z zawodu sędziów aktywnie broniących praworządności.

Ostateczna ocena zależy oczywiście od szczegółów projektu. Już teraz można jednak pokusić się o uwagi natury ogólnej za lub przeciw proponowanemu rozwiązaniu.

Struktura sądów w Polsce to 11 sądów apelacyjnych, 44 okręgowe i około 320 rejonowych. Wielkość tych sądów jest bardzo różna od kilku osobowych do liczącego 250 sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie. Sądy Rejonowe również są zróżnicowane wielkościowo. Przykładowo, w okręgu łódzkim, Sąd Rejonowy w Brzezinach liczy 7 sędziów, a Sąd Rejonowy dla Łodzi Śródmieścia około 120.

Sądy Rejonowe są tylko sądami I instancji i co do zasady rozpoznają sprawy mniejszej wagi i mniej skomplikowane. Jednak problemem jest ich ilość. Są wydziały, gdzie na jednego sędziego przypada na raz po 500-600 spraw.

Z kolei Sądy Okręgowe rozpoznają apelacje od wyroków sądów rejonowych oraz w I instancji sprawy większej wagi i bardziej skomplikowane, których jednak jest oczywiście dużo mniej. Przykładowo średni referat w moim okręgowym wydziale cywilnym to aktualnie około 180 spraw (w jednym czasie na jednego sędziego).

Sądy Apelacyjne są tylko sądami II instancji i rozpoznają apelacje od wyroków I instancji wydanych przez sądy okręgowe.

Zwyczajowo kariera sędziego zaczyna się od sądu rejonowego, gdzie nabiera on doświadczenia na sprawach prostszych, aby w dalszej kolejności rozpoznawać sprawy bardziej skomplikowane w sądzie okręgowym czy apelacyjnym. Ja orzekałam w sądzie rejonowym przez 13 lat, o obecnie od 10 lat orzekam w sądzie okręgowym.

Czas awansu jest jednak bardzo różny i zwykle zależy nie tylko od wyników pracy sędziego, ale przede wszystkim od wolnych etatów w sądzie wyższego rzędu, a także od nie do końca przejrzystej procedury konkursowej.

W okresie tzw. "dobrej zmiany" kariery wielu sędziów, którzy opowiedzieli się za reformą przyspieszyły, nawet bezpośrednio z sądu rejonowego do Sądu Najwyższego (np. sędziowie Drajewicz i Puchalski z neoKRS).

Spłaszczenie struktury sądownictwa na pewno wyeliminuje problem awansów i związane z nim animozje i układy. Teoretycznie ma też służyć wyrównaniu ilości pracy pomiędzy poszczególnymi sędziami. Rodzi jednak bardzo istotne zagrożenia.

Oczywiste jest bowiem, że wszyscy nie mogą zajmować się wszystkim. W ujednoliconej strukturze sądownictwa muszą być zatem jakieś specjalizacje i przydzielanie do nich poszczególnych sędziów. Kluczowe będzie zatem kto i według jakich reguł otrzyma kompetencję do dokonywania tego przydziału. Wiadomo na pewno, że nie będzie tego robił samorząd sędziowski, bo ten został praktycznie zlikwidowany. Stawiam zatem albo na Ministra Sprawiedliwości albo na wybrany przez polityków neo-KRS, który jak na razie awanse daje głównie swoim. Spłaszczenie, zamiast zatem wyeliminować problem nierównomiernego obciążenia sędziów, raczej go pogłębi, a wręcz wprowadzi mechanizm, im większa spolegliwość sędziego wobec władzy tym mniej pracy.

Inna sprawa to wymieszanie spraw prostych z trudnymi. Moje 25-letnie doświadczenie zawodowe podpowiada, że w takim referacie
 idą głównie sprawy proste, bo w statystyce 1 sprawa to 1 sprawa, czy trzeba na nią poświęcić 15 minut czy 5 lat.

Czyli ma być tak jak było?

Niekoniecznie. Należy bardzo głęboko, z udziałem całego środowiska prawniczego zastanowić się nad przejrzystością procedur awansowych. Można także zastanowić się czy właściwy jest tzw. rzeczowy podział spraw między sądy rejonowe i okręgowe. Trzeba też koniecznie zrobić kolejne podejście do problemu spraw super drobnych czyli jak uwolnić od nich sądownictwo powszechne. Wreszcie trzeba skupić się na kwestiach proceduralnych.

W listopadzie 2019 r. weszła w życie rewolucyjna nowelizacja procedury cywilnej. Zamiast spłaszczać strukturę sądownictwa proponowałabym Zjednoczonej Prawicy przyjrzeć się (zapytać sędziów, pełnomocników, organizacje pozarządowe), które rozwiązania z tej ostatniej nowelizacji sprawdziły się, a które trzeba poprawić lub usunąć. Od mieszania herbata nie robi się słodsza. Sama likwidacja dotychczasowej struktury sądów żadnej sprawy nie załatwi ani nie przyspieszy. Na pewno zaś spowoduje chaos i koszty. Czy zatem na pewno warto iść w tym kierunku?

Pytam obywateli, zwłaszcza tych, którzy popierają obecną władzę i jej plan reformy sądownictwa, bo chyba bez względu na kogo głosowaliśmy zależy nam wszystkim na sprawnym i niezależnym wymiarze sprawiedliwości i stać nas na dyskusję merytoryczną.

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi







poniedziałek, 6 lipca 2020

Wolne sądy…i wybory


Cały kraj żyje kampanią wyborczą. Już nie tylko z przekazów sztabów wyborczych obu kandydatów, ale wręcz intuicyjnie, wyczuwa się, że te wybory są wyjątkowe. Nie chodzi tylko o kolejną kadencję Prezydenta RP, ale o wizję przyszłości. Wybieramy pomiędzy kontynuacją i zmianą. Wybieramy pomiędzy monopolem jednej opcji, która po wyborach będzie miała nieskrępowaną swobodę rządzenia, a przełamaniem tego monopolu poprzez powstanie silnego ośrodka kontrolującego postępowanie większości parlamentarnej.

Dla człowieka aktywnie zaangażowanego w walkę o niezależność sądów i niezawisłość sędziów, szczególnie przykre jest to, że w tym gorącym czasie w ogóle się o wymiarze sprawiedliwości nie mówi. Rozumiem, że to są kwestie trudne i rodzi się pokusa mówienia o nich językiem prawniczym, a czasami wręcz prawnym. Ale przy odrobinie dobrej woli dałoby się przecież wytłumaczyć przeciętnemu wyborcy, jak bardzo ważne jest dla niego, aby jego sprawę o alimenty, stwierdzenie nabycia spadku, wykroczenie drogowe, podatki itp. rozstrzygał sędzia powołany i awansowany nie dlatego, że ma poglądy zgodne z rządzącymi i gotów jest bezrefleksyjnie akceptować ich wytyczne, ale dlatego, że zasłużył sobie na to swoją ciężką, orzeczniczą pracą. Chodzi o to, aby sędzia nie różnicował stron procesu przez pryzmat tego kim są, kogo znają i kto im pomaga, ale aby bezstronnie orzekał kto ma rację według prawa!

Przecież o taką właśnie sprawiedliwość toczył się spór na kanwie powoływania nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, obsadzania nowej KRS, reorganizowania Sądu Najwyższego, postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów i wielu innych spraw. Skala protestów i dyskursu publicznego na ten temat mogły rodzić przekonanie, że dla społeczeństwa jest to temat ważny –także z punktu widzenia decydowania w akcie wyborczym…. A teraz „milczenie owiec”…

Te wybory to, tak naprawdę, także wybór między dokończeniem „reformy wymiaru sprawiedliwości” lansowanej przez jednego z kandydatów, a zablokowaniem działań w tym obszarze z wykorzystaniem prerogatyw prezydenckich i ( być może ) zaproponowaniem lepszych rozwiązań. To wybór pomiędzy tworzeniem prawa w jedną noc, bez konsultacji społecznych, opinii ekspertów czy nawet chwili refleksji, a zmianą tej sytuacji. To wybór pomiędzy zmienianiem Kodeksu karnego przy okazji kolejnej tarczy antywirusowej – jak to się stało ostatnio – a dojrzałą refleksją, komisją kodyfikacyjną itp.

Każdy obywatel ma prawo….ale też obowiązek (!) pamiętać o tym oddając swój głos. Kampania wyborcza ma swoją wiecową specyfikę. Zagadnienia ustrojowe, kwestie wymiaru sprawiedliwości często się w niej nie mieszczą. Rolą prawników, a szczególnie niezaangażowanych politycznie sędziów jest jednak przypominanie o tych kwestiach, bo przecież one wrócą! Zachęcając wszystkich do udziału w wyborach trzeba pamiętać, że to jakie będą kolejne wybory, zależy także od tego, jak w kolejnych latach potoczą się losy niezależnych sądów i niezawisłych sędziów.


Grzegorz Gała
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

Wierzę w Polskę


WIERZĘ W POLSKĘ ze sprawnym i niezależnym wymiarem sprawiedliwości.
W POLSKĘ, w której sędziowie nie spóźniają się na rozprawy, nie odraczają w nieskończoność rozstrzygnięcia sporu i potrafią przystępnie wytłumaczyć swoje wyroki.
W POLSKĘ bez nadmiernego formalizmu procedur sądowych i bez referatów po 500 spraw na jednego sędziego.
W POLSKĘ, gdzie prawo tworzy się z odpowiednim namysłem, a nie co tydzień nowelizuje.
W POLSKĘ, w której urzędnicy sądowi są profesjonalną i dobrze wynagradzaną grupą zawodową.
W POLSKĘ bez postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów za orzeczenia, które nie podobają się aktualnie rządzącej partii.
W POLSKĘ, w której obywatele szanują sędziów i wyroki sądów, a politycy wiedzą, że przykład idzie z góry.

A TY, W JAKĄ POLSKĘ WIERZYSZ?

Ewa Maciejewska
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi