Jesteśmy po
wyborach prezydenckich, które przyniosły ciekawą innowację społeczną –
zakończyły się, ale głosowania nie przeprowadzono. Podobno mają być następne
wybory. Zapowiedziano je na 28 czerwca 2020 roku. Opinia publiczna przyjęła tę
datę do wiadomości. Mamy jednak pewien problem. Wybory nie zostały ogłoszone.
Niby nic, ale jakoś dziwnie robi się na sercu, kiedy człowiek uświadomi sobie,
że do zapowiadanej daty wyborów został tylko miesiąc.
Sędziowie
zawsze byli ważnym elementem sytemu kontroli przestrzegania procedur
demokratycznych. To już przeszłość, bo na dbałość o praworządność po prostu nie
ma czasu. Nie chcę dyskutować na temat daty wyborów. Porządek konstytucyjny nie
zna konstrukcji wyborów ponowionych wobec organizacyjnej klapy w pierwszej procedurze.
Wiem, że takie myślenie nie nawiązuje do polskiej rzeczywistości. Konstytucja nic
nie znaczy, kiedy jej zapisy nie odpowiadają woli politycznej. Niestety, takich
czasów dożyliśmy. Dlatego trzeba liczyć się z tym, że w najbliższych tygodniach
wybory prezydenckie odbędą się. Tylko jakim cudem uda się je zorganizować?
Jakoś nie
uspakaja mnie świadomość funkcjonowania byłych kandydatów z wyborów bez
głosowania, którzy podobno mają jakieś prawa nabyte do zrealizowania w przyszłych
wyborach. Ta dziwna konstrukcja na pewno nie ucywilizuje procedur wyborczych. Wydawało
mi się, że wybory to poważna sprawa. Tymczasem rozpisanie kalendarza wyborczego
na zbyt krótki czas może dać niezły kontekst kabaretowy, ale nie pozwoli spełnić
wymogów demokratycznych. Czynności organizacyjne związane z tworzeniem komisji
wyborczych, porządkowaniem spisów wyborców, drukiem kart wyborczych i
doręczaniem pakietów wyborczych wymagają czasu i spokojnego działania. Inaczej
możemy skompromitować się jako państwo, które będzie musiało zrobić trzecie
podejście do głosowania. Pamiętajmy, że nie wszystkie czynności organizacyjne
można realizować bezpośrednio po ogłoszeniu wyborów. Najpierw trzeba wiedzieć,
kto w wyborach wystartuje. A gdzie w tym wszystkim kampania wyborcza?
Farsa wyborcza
pokazuje, że w dzisiejszej Polsce wybory są dla polityków. Obywatele mają tylko
głosować, jeśli jakimś sposobem dostaną możliwość zrealizowania tego obowiązku
w dogodnym dla polityków terminie. Wybory przestały być świętem demokracji. Nadal
jednak nie brakuje miłośników porządku demokratycznego. Nie warto wystawiać ich
cierpliwości na próbę. Nawet żarliwe uczucie nie uchroni nas przed zwykłą irytacją
o nieobliczalnych konsekwencjach. Jak w piosence...
SSO Krzysztof Kacprzak