Także
w prawie nie ma nic nowego, wszystko już gdzieś było choć w innej
odsłonie. Dyskusja, jaka rozgorzała po ogłoszeniu wyników wyboru
kandydatów na I Prezesa SN, sprowadza się do kwestii, czy i ilu
kandydatów wybranych na ostatnim Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów SN
może legalnie zostać przedstawionych Prezydentowi A. Dudzie.
Przypomnieć warto, że na 95 oddanych głosów, zaufanie większości
członków ZO SSN zdobył tylko prof. W. Wróbel. Cała reszta
otrzymała tych głosów mniej niż 50 % (najwięcej prof. M.
Manowska - 25).
Rezultat
nie był niespodzianką o tyle, że przeforsowana przez polityków
partii rządzącej nowa ustawa o SN wprowadziła zasadę, że każdy
z sędziów miał mieć na zgromadzeniu tylko jeden głos (art. 13 §5
ustawy). W rezultacie, z powodów czysto arytmetycznych, kandydat z
poparciem większości Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN z zasady
mógł też być maksymalnie tylko jeden. Dodatkowo „rozwodniła”
głosy równolegle wprowadzona reguła, że tych kandydatów
przedstawianych Prezydentowi RP miałoby być aż pięciu. Z
kronikarskiego obowiązku warto wskazać, że w wariancie skrajnym
powyższe rozwiązanie mogło doprowadzić nawet do paradoksu
przedstawienia Prezydentowi RP jako „kandydata ZO SSN” takiej
osoby, co uzyskała ledwie jeden głos, samemu się nim popierając.
Konstytucyjna
regulacja wyboru I Prezesa SN jest lapidarna („Pierwszego
Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na
sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego”
- art. 183 ust. 3 Konstytucji RP). Jasno jednak wskazuje na dwa
aspekty. Prezydent nie może być tylko notariuszem woli Zgromadzenia
Ogólnego Sędziów SN i musi mieć wybór przynajmniej spośród
dwóch konkurujących osób. Dodatkowo, organem, który ma dokonać
„przedstawienia” (co jest czymś innym niż zwykłe
„zaopiniowanie”), jest wyłącznie Zgromadzenie Ogólne Sędziów
SN. Nie może tego dokonać arbitralnie np. przewodniczący
zgromadzenia (w tym wypadku: dr hab. A. Stępkowski).
Dostrzec należy, że
regulacja art. 183 ust. 3 Konstytucji RP jest kalką zasad wyboru
Prezesa TK i Wiceprezesa TK, określonych w jej art. 194 ust. 2
(„Prezesa
i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent
Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego”).
Przepisy są tak identyczne, że nie ma powodu do stosowania
nieuprawnionych dystynkcji w zakresie ogólnych ram tego wyboru. W
szczegółach (ustawowych, regulaminowych) jakieś różnice mogą
oczywiście wystąpić choćby z racji liczby sędziów ale nie mogą
one prowadzić do krańcowo odmiennych interpretacji dwóch tak
tożsamych norm konstytucyjnych. Warto zatem przypomnieć, że w
odniesieniu do zasad wyboru Prezesa TK i Wiceprezesa TK, Trybunał
Konstytucyjny zajął już stanowisko w wyroku z dnia 7 listopada
2016 r., K 44/16.
Jest to jedno z tych orzeczeń, które początkowo
były przedmiotem odmowy publikacji przez ówczesną Prezes Rady
Ministrów B. Szydło, ostatecznie jednak pod wpływem Komisji
Europejskiej je promulgowano i weszły do polskiego porządku
konstytucyjnego. Wspomniany wyrok dotyczy wprawdzie wyboru szefów TK
ale poprzez odwołanie się do bliźniaczej regulacji zachowuje pełną
aktualność także przy wyborze I Prezesa SN. Dokonano tam
rozróżnienia między „kandydatami wybranymi”, a w rozumieniu
konstytucyjnym „kandydatami przedstawionymi”, stwierdzając, że
„za
kandydatów w konstytucyjnym rozumieniu Trybunał uznał wyłącznie
tych kandydatów, którzy uzyskali poparcie większości głosujących
sędziów. Tylko tacy kandydaci mogą bowiem zostać uznani za
popieranych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK”. Trybunał
Konstytucyjny dalej stwierdził, że „kandydaci w rozumieniu
konstytucyjnym mogą zostać wyłonieni albo w indywidualnych
głosowaniach nad każdą z kandydatur, w których każdy z
głosujących sędziów ma jeden głos i może go oddać tylko na
jednego kandydata, albo w głosowaniu ogólnym, w którym każdy z
głosujących sędziów ma tyle głosów, ile jest kandydatur”
(...) „Procedura,
której rezultat został wprost wskazany w art. 194 ust. 2
konstytucji (a zatem odpowiednio i w art. 183 ust. 3 – przyp.
autora), ma charakter dwuetapowy i obejmuje wybór kandydatów
(uregulowany ustawowo i regulaminowo) oraz przedstawienie kandydatów
(uregulowane konstytucyjnie i regulaminowo).” Dodatkowo Trybunał
Konstytucyjny stwierdził, że „„wybór” oraz „przedstawienie”
to odrębne czynności Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, które
mają charakter złożony i sekwencyjny oraz są celowościowo
determinowane bezpośrednio przez samą konstytucję”.
Wobec
pojawiających się odmiennych doniesień, warto też nadmienić, że
w uchwale Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN z dnia 14 kwietnia 2003
r. w sprawie regulaminu wyboru kandydatów na stanowisko Pierwszego
Prezesa Sądu Najwyższego przyjęto zasadę większościowego
głosowania osobno na każdego z kandydatów. Ostatecznie zostawał
przedstawiony Prezydentowi RP (a zatem w rozumieniu konstytucyjnym)
ten, który uzyskał na ZO SSN więcej głosów „za” niż
„przeciw”. Czyli też musiał mieć poparcie większości sędziów
SN. Spośród tak wyłonionych kandydatów Prezydent RP miał już
swobodny wybór – a zatem nie stawał się przez to w żadnym razie
notariuszem, podpisującym wolę samych sędziów. Tak skonstruowany
model w pełni zatem respektował wskazany wzorzec konstytucyjny,
zakreślony potem przez Trybunał Konstytucyjny w przywołanym wyroku
z 2016 r.
Odnosząc
te uwagi do realiów SN, oczywistym jest, że treść art. 13 ustawy
o Sądzie Najwyższym nie trzyma wzorca art. 183 ust. 3 Konstytucji
RP i w świetle powyższych wskazań Trybunału Konstytucyjnego
kształtuje procedurę wadliwie – przynajmniej w tym zakresie, w
jakim by miało to doprowadzić do blokowego zagłosowania jednym
głosem na całą listę kandydatów, a nie na każdego z osobna w
poszczególnych głosowaniach (jak to było do tej pory). Rację
mieli ci członkowie Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN, którzy
domagali się albo osobnego głosowania na każdą z kandydujących
osób albo przegłosowania na koniec stosownej uchwały całego
Zgromadzenia Ogólnego o przedstawieniu wybranych kandydatów
Prezydentowi RP. Nie nastąpiło to jednak na skutek bezzasadnej
odmowy ze strony dr hab. A. Stępkowskiego. Nazwiska przedłożone
przez niego Prezydentowi RP nie będą miały w rezultacie waloru
kandydatur „przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów
SN”. Wybór I Prezesa SN w tych warunkach będzie miał wszelkie
cechy deliktu konstytucyjnego – przynajmniej wtedy gdyby
ostatecznie miał on paść na osobę z poparciem niższym niż ta,
która uzyskała przeszło 50 % głosów na zgromadzeniu w dniu 23
maja 2020 r. Odmiennymi słowy: każdy inny I Prezes SN aniżeli
prof. W. Wróbel będzie z zasady powołanym niekonstytucyjnie.
SSO
Tomasz Krawczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz