W szczęśliwie minionym okresie PRL, kiedy milicjant legitymował na
ulicy człowieka zwracał się do niego per „obywatelu”. Podobnie było np. w ludowym
wojsku polskim, gdzie szeregowy zwracał się do przełożonego „obywatelu
kapralu”. To śmieszne i straszne, że w kraju, w którym władza traktowała
wszystkich jak pionki i rządziła autorytarnie, tłumiąc wszelki opór siłowo,
jednocześnie w sferze werbalnej nazywała wszystkich obywatelami. Oczywiście z
czasem nawet i tego pozornego ładu nie dotrzymano i pojawiła się super grupa
obywateli zwanych „towarzyszami”, czyli członkami partii.
Te PRL-owskie absurdy niestety mają swoją współczesną kontynuację.
Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że ponad 30 lat od odzyskania suwerenności i rozpoczęcia
pochodu z totalitaryzmu do demokracji, dzisiejsza władza z obrzydzeniem reaguje
na hasło „społeczeństwo obywatelskie” czy nazwę „obywatele RP”?
Przecież słowo OBYWATEL można zdefiniować jako świadomy uczestnik
życia publicznego, deklarujący się jako członek wspólnoty państwowej, korzystający
ze swoich praw wynikających z konstytucji ale też spełniający swe obowiązki
wobec Ojczyzny. Obywatel to zatem współczesny patriota, kochający Polskę, przy
czym nie tylko jej hymn, godło czy flagę ale wierny jej interesom, tradycji i
kulturze. To człowiek nieobojętny na zagrożenia zewnętrzne i wewnętrzne, wolny
od pokusy kierowania się egoizmem osobistym czy partyjnym. Czy pod taką
definicją ktoś mógłby się wahać podpisać?
Jeśli jakaś władza nie lubi tak zdefiniowanej obywatelskości, to
albo obywatelom nie ufa, tracąc prawo do ich reprezentowania, albo – co gorsze
–dąży do wyeliminowania takich obywateli aby zapewnić sobie możliwość nieskrępowanego
niczym rządzenia. Ten ostatni model już z historii znamy. Przeciwdziałanie
takim pokusom jest nie tylko prawem obywatela, ale także jego obowiązkiem wobec
Ojczyzny.
My sędziowie wiele ostatnio słyszymy inwektyw i oszczerstw.
Słyszymy także pouczenia płynące od przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej,
że nasza rola polegać ma na byciu wyłącznie ustami ustawy. Odmawia się nam
prawa do wypowiadania się na temat jakości prawa, kierunków i sposobów
realizacji politycznych zamierzeń rządzących czy wreszcie zagrożeń dla
wszystkich, jakie wynikają z łamania podstawowych zasad demokratycznego państwa
prawnego. Słyszymy że prowadzimy działalność polityczną! Naprawdę?... Dla
zobrazowania problemu dotknę tabu i dam pewien przykład. Oczywiście z góry
zastrzegam, że skala jest zupełnie inna, a moją intencją nie jest obrona
zbrodniarzy. W czasach PRL zapadały surowe wyroki na działaczy opozycji,
nie tylko tej zbrojnej. Często skazywano ludzi nawet na śmierć. Prokuratorzy bezwzględnie
ścigali tych, którzy dla władzy byli realnych lub choćby tylko potencjalnym
zagrożeniem. Dotyczy to nie tylko początków PRL, ale także np. okresu stanu
wojennego. Zdecydowana większość tych działań miała jednak oparcie w prawie
jakie wtedy obowiązywało! Dziś władza, ale także wielu obywateli nazywa tych
sędziów i prokuratorów zbrodniarzami. Dlaczego? Przecież oni byli tylko ustami
ustawy. Stosowali obowiązujące przepisy! Robili dokładnie to, czego często
wymaga się dziś od sędziów. Nie odzywali się, milczeli, byli rękoma władzy,
która ustanawiała przepisy wygodne dla siebie.
Żaden Obywatel nie może milczeć, kiedy ojczyzna jest zagrożona.
Kiedy zagrożone są podstawowe prawa obywatelskie, takie jak prawo do
niezależnego sądownictwa. Kiedy ogranicza się lub całkowicie marginalizuje rolę
konstytucyjnych organów kontrolujących polityczne poczynania rządzących. Ito
nie jest żadna polityka kiedy my sędziowie zwracamy na to uwagę i głośno o tym
mówimy. Jako osoby, które stoją na pierwszej linii stosowania prawa i widzą
jakie skutki ono powoduje mamy OBOWIĄZEK mówienia, pisania, a czasem protestowania.
Ograniczenia prawa obywatelskich są wyjątkowe i wynikać muszą wprost z ustawy.
Jako wyjątki od reguły muszą być ściśle interpretowane. Sędziowie wiedzą o
zakazie członkostwa w partiach politycznych i prowadzenia działalności
politycznej, o zakazie strajkowania i konieczności etycznego i powściągliwego
zachowania się w przestrzeni publicznej. Zakazy te nie mogą jednak odbierać
sędziom prawa do Bycia Obywatelem.
Rzecz ostatnia: obywatel ma również tzw. czynne prawo wyborcze. Oznacza
ono uprawnienie do wybierania w demokratycznych wyborach takich przedstawicieli
do władz, którzy zdaniem wybierającego będą najlepszymi posłami, samorządowcami
czy najlepszym Prezydentem. Ktoś, kto z tego prawa rezygnuje stawia się na
marginesie społeczeństwa obywatelskiego. Naszym obowiązkiem jest nie tylko z
tego prawa korzystać, ale także namawiać do tego innych, po to, żeby władza w
kraju miała silny mandat społeczny, ale też żeby czuła na plecach oddech
obywateli, którzy w razie czego ostudzą jej autorytarne zapędy.
Obywatel SSO Grzegorz Gała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz